poniedziałek, 23 listopada 2015

Rozdział VIII

Stałam oniemiała, nie będąc w stanie się ruszyć, gdy Justin patrzył prosto w moje oczy, oddychając nierówno. Czy on naprawdę to powiedział? Czy poważnie wypowiedział słowa, które chciałam usłyszeć przez ostatnie 5 miesięcy, słowa, które w pewien sposób uleczyły moje serce.

- Co? - Mój głos drżał, będąc niemal niemożliwym do zrozumienia.

- Wciąż cię kocham, Zoe. Z całego serca. Wciąż jestem w tobie zakochany. - Jego głos był taki pewny, taki prawdziwy i żarliwy.

Ale to nie zmieniło wszystkiego. Nie sprawiło, że ból, który spowodował odszedł. Nie przywróciło straconego czasu. Nie pomogło mi zrozumieć dlaczego.

Sprawiło, że poczułam się lepiej, słysząc go mówiącego to ponownie po tak długim czasie. Ale wciąż coś było nie tak. To nie chodziło o Justina, a o mnie. Nie wiedziałam dlaczego, ale nie skakałam i nie tańczyłam, szczęśliwa wiedząc, że facet, którego kocham całym sercem darzy mnie tym samym uczuciem, tak samo mocno.

- Zoe?

Pokręciłam głową, przestając myśleć i spoglądając w górę, by ponownie spotkać jego wzrok. Justin wyglądał na zmartwionego, gdy mi się przyglądał. Czułam się niepewnie; mimo, iż wiedziałam, że mnie nie oceniał, a po prostu patrzył.

- Justin? - Zapytałam, czując się niesamowicie nerwowo, a napięcie w powietrzu wzrosło. - Justin, dlaczego tutaj jesteś?

- Chcę porozmawiać o nas.

- Nie ma już nas. Ty tego dokonałeś. Rozmowa o tym byłaby stratą czasu. - Zachowywałam się chłodno, obawiając się, że moje serce zostanie zranione jeszcze bardziej. Budując wokół siebie ścianę było jedyną rzeczą, o której pomyślałam, aby siebie ochronić. Usłyszałam jego słowa i uwierzyłam w nie, po prostu mu nie ufałam.

Pamiętam noc, kiedy to skończyłam, mieliśmy zaplanowaną noc filmową w jego domu.Mieliśmy obejrzeć całą serię Piły i zajadać Ben&Jerry's, ale najprawdopodobniej skończylibyśmy kochając się zanim dotarlibyśmy do połowy pierwszego filmu. Zawsze tak było - żadne z nas nie było w stanie utrzymać swoich rąk z dala od siebie, kiedy byliśmy razem. Gdy dotarłam wówczas do domu Justina, zadzwoniłam dzwonkiem i naprzeciw wyszła mi jego matka, nawet nie miałam nadziei, że był w domu - zawsze otwierał mi drzwi i witał z buziakiem oraz uściskiem, kiedy wiedział, że przyjdę.

- Gdzie on jest? - Było wszystkim o co zapytałam, a łzy spływały po mojej twarzy. Pattie spojrzała na mnie smutnymi oczyma; również wyniszczona tym, że jej syn przewracał swoje życie do góry nogami. Kobieta dała mi adres domu w pobliżu, gdzie pojechałam szybciej niż błyskawica, gotowa by z nim porozmawiać i zakończyć swoje nieszczęście.

Była to impreza zorganizowana przez college, dom był wypełniony pijanymi osobami, dziewczynami chodzącymi w niczym i mężczyznami w bokserkach oraz czerwonym bądź niebieskim kubkiem w dłoni, uśmiechającymi się tak, jakby na świecie nie było problemów. Wyglądałam okropnie z kokiem na głowie, dresami Justina i starą bluzką, ale nie obchodziło mnie to - po prostu chciałam go zobaczyć.

Zobaczyłam go w salonie razem z jego kolegami z zajęć, tańczącymi do popularnego utworu Big Seana, I Don't Fuck With You. Wyglądał jakby był pod wpływem, ale nie aż tak, że rozmowa z nim byłaby niemożliwa. Przecisnęłam się przez tłum, próbując się do niego dostać. Kiedy w końcu doszłam do stolika, wciąż mnie nie widział. Stuknęłam go w nogę, aby zwrócić jego uwagę i kiedy na mnie spojrzał - wtedy było tak jakby świat się zatrzymał. On wiedział i ja wiedziałam, że to było to - nie będzie już więcej nas.

Wyszliśmy na zewnątrz do ogrodu, który był ciemny i pusty z powodu zimnej pogody. Justin miał włosy w nieładzie, przekładając butelkę wody z jednej ręki do drugiej.

- Co tutaj robisz, Zoe? - Zapytał poważnie, mimo, że był pijany i nietrzeźwy.

Prychnęłam, krzyżując ramiona i kręcąc głową. - Co ja tutaj robię? Lepszym pytaniem będzie to, co ty tutaj robisz? Mieliśmy plany, pamiętasz? Ale jak głupie z mojej strony było to, aby zadawać sobie trud i planować coś z tobą, skoro zawsze i tak mnie olewasz. - Nie mogłam nic poradzi, ale łzy, które uformowały się moich oczach zaczęły spływać w dół po policzkach, a ból w sercu stawał się coraz większy z każdą sekundą, gdy Justin nawet nie próbował siebie bronić i uczynić sytuacji lepszą.

- Cóż, myślałem, że będziesz już to wiedziała. - Rzucił. Brzmiał tak nieporuszony tym wszystkim, jakby w ogóle nie obchodziło go to, że nasz 3-letni związek miał się zakończyć.

- Cóż już więcej tak nie będzie, więc jeśli nie masz nic więcej do powiedzenia - to odchodzę, na zawsze.- Spojrzałam mu w oczy, gdy docierały do niego moje słowa, ból zaczął formować się w jego oczach, tak jakby błagał mnie abym została, ale był zbyt przerażony aby to powiedzieć. To samo powiedziałam mu poprzez swoje spojrzenie - proszę Justin, zrób cokolwiek i zostanę z tobą, musisz po prostu to powiedzieć. Ale to się nie wydarzyło i po trzech minutach poddałam się, każdy najmniejszy skrawek nadziei we mnie zniknął w powietrzu, a odszedł na zawsze.

To był właśnie ten moment - kiedy stało się dla mnie oczywistym to, że nie zamierza o mnie walczyć, to co wciąż przeraża mnie do dzisiejszego dnia, był to moment, w którym domyślałam się jego słów i naprawdę wątpiłam, czy mówił prawdę, czy po raz kolejny kłamał prosto w moją twarz. To ja byłam tą, która to wyciągnęła - wyłożyła na stół, że powinniśmy to skończyć, mimo, że to była ostatnia rzecz, której chciałam - ale on nawet o mnie nie zawalczył i to mnie przeraziło.

- Zawsze będziemy my. Zawsze będziesz Justin i Zoe, Zoe i Justin. Bez względu na to gdzie będziemy w życiu. - Justin przemówił po długim okresie kompletnej ciszy.

- To dlatego pozwoliłeś mi z tobą zerwać, prawda? Dlaczego złamałeś moje serce? Bo wciąż bylibyśmy my? Ponieważ wziąłeś mnie za pewnik? Cóż, to świetnie Justin; naprawdę kurewsko super. Naprawdę chciałabym usłyszeć o tym coś więcej, naprawdę. Proszę, oświeć mnie! - Krzyknęłam, łzy frustracji formowały się w moich oczach. Wstałam z kanapy, odwróciłam się i spojrzałam na niego. Wyglądał na tak zniszczonego, jak ja się czułam, ale nie mogłam naprawdę szczerze mu ufa - nie kiedy nie zrobił nic aby naprawdę udowodnić, że jest w stu procentach szczery.

Justin również wstał, zbliżając się do mnie. Mój oddech uwiązł mi w gardle i nie obchodziło mnie już to, że łzy spływały po moich policzkach. - Jak możesz tak mówić, nigdy nie miałem i nigdy nie będę miał cię za pewnik, Zoe. Jak możesz w ogóle tak mówić? - Jak mogłabym nie mówić? Po tym wszystkim co miało miejsce?

Po tym nastała cisza, żadne z nas nie wiedziało co powiedzieć bądź jaki będzie kolejny krok. Między nami było to dziwne i intensywne uczucie. Oczywistym było, że między naszą dwójką wciąż było uczucie gdzieś głęboko w nas samych, ale nikt z nas nie miał odwagi, by wyjaśnić to drugiemu. Było napięcie, tak gęste, że można było je dotknąć i wiem, że nie potrzeba wiele, abyśmy wpakowali się sobie w ramiona.

Justin nagle zbliżył się jeszcze bliżej, jego twarz znajdowała się centymetr z dala od mojej - napięcie w powietrzu stało się jeszcze cięższe. Czułam się jakbym była w małym pokoju, bez przestrzeni, przez co się do siebie przybliżaliśmy. Ponownie zaczęłam nierówno oddychać, gdy uderzyła mnie jego bliskość. Spoglądałam na jego twarz, przejeżdżając wzrokiem z jego oczu do ust. Nie chciałam niczego bardziej niż pocałować go i objąć ramionami wokół szyi. Ale to zrujnowałoby wszystko i nie porozmawialibyśmy.

Justin spoglądała intensywnie na mnie. Oddech utknął mi w gardle. Jego oczy były ciemne, wymieszane różnego rodzaju emocjami. Było w nich pożądanie, ból, żal i zmieszanie. Czułam to samo. Justin pochylił się nieco bliżej, nasze klatki piersiowe teraz znajdowały się kilka milimetrów z dala od siebie. Czułam jego oddech na swojej twarzy i mimo, że bardzo chciałam go pocałować, wiedziałam, że byłoby to złe.

- Justin, my.. musimy porozmawiać. - Wypuścił gniewny pomruk, przejeżdżają dłonią po włosach. Cofnął się i pokiwał głową. Jego oczy wypełnione były tymi samymi uczuciami co wcześniej, z wyjątkiem pożądania. Część mnie chciała aby zignorował moje słowa i przycisnął swoje wargi do moich. To byłby łatwiejszy sposób - tylko całowanie, nie rozmawianie. Tak zawsze rozwiązywaliśmy nasze problemy - nie to że mieliśmy ich dużo - uprawiając miłość zamiast o tym rozmawiać. Myślę, że tak było, bo kochaliśmy się tak niesamowicie bardzo, że łatwiej było po prostu zapomnieć niż o tym rozmawiać.

- Kurwa, przepraszam. - Jego głos ponownie był pewny. Ogień w jego oczach, który znajdował się tam sekundę temu, teraz zniknął.

Było mi gorąco, tak jak gdy wychodzi się na zewnątrz w naprawdę słoneczny dzień i czuje się, iż ciężko jest się poruszyć bez spocenia. - Pójdę i się przebiorę. - Powiedziałam, nie oczekując jego odpowiedzi, gdy odwróciłam się i udałam do łazienki. Moje majtki były mokre z powodu wcześniejszego erotycznego snu i ku mojemu przerażeniu nie miałam żadnych czystych w toalecie. Ściągnęłam swoje ubrania i nałożyłam na siebie starą, niebieską bluzkę z H&M przez głowę, pomijając spodnie - wiedząc, że wciąż jestem mokra. Spoglądają na swoje odbicie w lustrze widziałam nową wersję siebie. Byłam rozdarta pomiędzy moją miłością do Justina, a nienawiścią, którą do niego czułam, z powodu bólu, który mi wyrządził. Moje policzki były zaczerwienione, a tętno wyższe niż zwykle. W trzech słowach, byłam w rozsypce.

Udając się do salonu, który znajdował się obok kuchni, zauważyłam Justina siedzącego do mnie plecami na kanapie. Miał na sobie parę siwych dresów, które idealnie zwisały z jego bioder, jak zwykle, koszulkę bez ramiączek, ukazującą jego tatuaże. Podeszłam cicho do kanapy i usiadłam obok niego. Nie tak blisko, jak kiedyś, bądź jak chciałam, ale wystarczająco, by poczuć jego ciepło i słyszeć jego oddech. Justin odwrócił swoją głowę, gdy usiadłam i uśmiechnął się do mnie. Kiedy zauważył, że nie mam na sobie spodni zacisnął szczękę i zwrócił wzrok przed siebie, zamiast patrzeć na mnie.

Szklanka wody stała na stole przed kanapą. Pochyliłam się, aby ją złapać i wzięłam mały łyk. Justin czuł się spięty i niepewny, jakby dusił coś w sobie. Jego prawa noga szybko drżała, a ręce miał zaciśnięte w pięści. To było prawie tak, jakby był zdenerwowany.

- O czym chciałeś porozmawiać? - Mój głos powrócił. Nie brzmiał jak zwykle szczęśliwy i podekscytowany, ale jak normalny.

Justin wziął ostry wdech, ponownie ściskając szczękę. Lekko przechylił głowę i spojrzał w sufit. Żyły na jego szyi ukazały się. Wkrótce zaczął lekko kręcić głową i zachichotał. - Popełniłem jeden straszny błąd i spieprzyłem dużo czasu. - Powiedział, ale słowa nie były skierowane do mnie, bardziej jakby mówił do siebie. Pozwalając sobie na to, aby wstrzymać oddech, odwrócił się do mnie, i spojrzał prosto w moje oczy. Przełknęłam ślinę z nerwów pod wpływem jego intensywnego spojrzenia. Czułam się sparaliżowana, gdy zbliżył się o kilka centymetrów i swoją lewą dłoń położył na moim policzku. Znana iskierka utworzyła się między nami, gdy poczuliśmy swoje skóry.

W normalnej sytuacji, ktokolwiek w moich butach krzyknąłby i może nawet uderzył faceta przed sobą. Ale ja po prostu tam siedziałam, cała zdrętwiała, tak jakbym przebiegła jakiś maraton. Czułam się bardziej niż zmieszana. Szczęście z widzenia Justina ponownie i czucia było czymś niesamowitym, ale również łamiącym i niszczącym mnie w kawałki. Chciałam na niego krzyczeć, uderzyć go i pokazać, jak bardzo mnie zranił, ale nie mogłam. Byłam w nim szalenie zakochana. Bardziej niż kochać go jest możliwym być po prostu człowiekiem.

- Powiedz mi. - Mój głos był teraz szeptem, na skraju łez.

Delikatnie otarł mój policzek i spojrzał prosto w moje oczy - prosto w moją duszę. - Nawet nie wiem jak zacząć, Zoe. - Jego głos drżał, był to niemal taki jakby ktoś go mocno uderzył w brzucho i ledwo oddychał. - Ja nie.. kurwa. - Przejeżdżając prawą dłonią po swoich włosach, a lewą wciąż trzymając na moim policzku. - To wszystko miało więcej sensu, kiedy tylko o tym myślałem. Teraz kiedy rzeczywiście przez to przechodzę nie mogę wymyślić nawet rozwiązania.

Uniosłam brew, spoglądając na niego, starając się zrozumieć jego słowa. - Rozwiązanie czego?

- Nas. Przeprowadzając się tutaj, zostawiając cię za sobą, uczyniło mnie najgorszą możliwą wersją siebie - wersją, którą nie byłem, od kiedy weszłaś do szkoły średniej pięć lat temu. Stałem się wrakiem i nie rozpoznawałem siebie, kiedy patrzyłem w lustro. Bez ciebie u mojego boku, nie ma mnie. Jestem taki zagubiony bez ciebie Zoe i.. - Odkaszlnął, starając się w sobie zebrać. Jego oczy były przepełnione łzami, tak jak i moje. - Znam siebie wystarczająco dobrze, aby wiedzieć, gdzie nowa wersja mnie zmierzała. Wiem, że zasługujesz na znacznie więcej niż rozbitą i popieprzoną wersję mnie. Część mnie, która pija zwala na alkohol, flirtuje z każdą dziewczyną, która pokaże najmniejszy kawałek tyłka i nie obchodzi mnie nic oprócz mnie, i tam właśnie zmierzałem. Zaczynałem stawać się dupkiem jakim byłem w liceum. Osobą, od której mnie uratowałeś, i nie mogłem znieść myśli ciebie przechodzącej przez to wszystko ponownie. Nie chciałem cię zawieść, nawet spowodować bólu. Dlatego właśnie pozwoliłem ci odejść tamtej nocy. - Byłam mokra od łez, tak jak i lewa dłoń Justina. To była jedna z tych naprawdę emocjonalnych wypowiedzi, w których czuje się, że osoba mówiąca wlewa w nią serce. Ale byłam tak zmieszana wewnątrz, że moje normalne zachowanie zniknęło.

- Czy.. czy spałeś z kimś zanim zerwaliśmy? - Natychmiast pokręcił głową.

- Nie, nigdy bym tego nie zrobił. Mimo, że byłem na krawędzi, spanie z inną dziewczyną nie było na moim poziomie. Nie ufałem sobie wystarczająco, aby być z tobą prawdziwym. Wiem gdzieś głęboko w sobie, że nigdy bym tego nie zrobił, ale ból, który czułem wewnątrz powstrzymywał tą myśl. Chciałem ocalić cię od zniszczenia, w które bym cię wprowadził, jeśli nie zezwoliłbym na zerwanie. Ale teraz z rezultatem w dłoniach, nie sadzę, że mi się to udało. - Spojrzał na mnie bolesnym spojrzeniem. - Nigdy nie chciałem cię zranić i wciąż nie chcę. Kocham cię tak bardzo, jak wtedy kiedy opuszczałem Los Angeles, o ile nie bardziej. Wiem, że nie mam w ogóle prawa aby mówić, że chcę aby między nami wypaliło i żebyśmy wrócili do tego co było, ale to jest to, czego chcę, Zoe. Chcę cię z powrotem.

Byłam przerażona. Przerażona wpadnięciem w jego ramiona tak łatwo i później zostaniem zranioną jeszcze bardziej. Ale skłamałbym gdybym powiedziała, że nie było to jedyną rzeczą, którą w tej chwili pragnęłam. Mimo, że wiedziałam, że nie było to łatwe. Wpadnięcie prosto w jego ramiona spowodowałoby problemy. Jest tak wiele spraw, o których musieliśmy porozmawiać, tak wiele napięcia, które spowodowałoby niezliczoną ilość kłótni. Kłótni, w których nie chciałam brać udziału. Kłótnie tylko przywracają złe wspomnienia z wczesnych lat mojego życia. Lat, których nie chciałam pamiętać i przeżywać.

- Wpadłeś w swoje złe nawyki zanim zerwaliśmy? Flirtowałeś z dziewczynami i im się przyglądałeś? - Nie byłam głupia; wiem, ze nie można powstrzymać faceta aby nie spoglądał na dziewczyny wokół. Tak samo jest z nami, jeżeli przechodzi dobrze wyglądający mężczyzna patrzymy na niego i nie będę obwiniać o to Justina. Ale jest różnica pomiędzy przyglądaniem się komuś, a przyglądaniem celowo, aby zobaczyć, czy są odpowiednią partią do spania. To wielka różnica.

Lekko pokiwał głową, gdy spoglądał w moje oczy i swoją lewą dłoń splątał z moja prawą. - Nie w żaden poważny sposób, tylko w ten w który dokuczałem tobie we wszystkim zanim byliśmy razem w liceum. - Pokiwałam rozumiejąc co miał na myśli. Mały rumieniec pojawił się na moich policzkach z wspomnieniem o tym, jak Justin nazywał mnie kochaniem i opowiadał dowcipy dotyczące seksu wokół swoich przyjaciół. Miałam do tego nienawiść i pewnego rodzaju miłość, uwielbiałam jaką uwagę dostawałam od Justina i jak zawsze znajdywał sposób, aby wtrącić mnie do rozmowy. Ale także nienawidziłam tego jak pozostali śmiali się, mimo, że wiem, iż nie szkodziło mi to ani nie zraniło, to były tylko niewinne żarty.

Justin kontynuował, - Ale wiedziałem, że długo nie potrwa zanim przekroczę linię i to było wtedy kiedy ze mną zerwałaś. Określasz mnie i tym kim jestem, Zoe, bez ciebie obok mnie nie jestem tym kim chcę. Naprawdę starałem się być sobą i osobą, którą zawsze jestem, ale było ciężej niż sobie wyobrażałem. Wiem, że przeprowadzka tutaj bez ciebie byłaby piekłem, byłem bardzo świadomy, że zmienię się, ale nie sądziłem, że utracę siebie całkowicie.

Kciukiem pocierał wnętrze mojej dłoni, gdy spojrzał na nasze palce. Zawsze mieliśmy je splecione w LA. To była nasza "rzecz" - ciągłe trzymanie się za dłonie. Nie narzekałam, uwielbiałam to. Dzięki temu miałam go zawsze blisko. A w przypadku Justina był to jego sposób na utrzymanie z dala ode mnie napalonych facetów.

- Wiem, że to słaba wymówka i wyjaśnienie dlaczego odpuściłem najbardziej idealny związek, ale nie mam innych słów. Jest mi cholernie przykro, że złamałem twoje serce i zniszczyłem jedyną rzecz, która jest idealna, cóż, była idealna w moim życiu. Nie mam nic więcej do powiedzenia. Mam nadzieję, że wybaczysz mi i dasz kolejną szansę.

Bez względu na to jak bardzo próbujesz, nie możesz kontrolować swoich uczuć, czy też reakcji, bo serce chce czego chce.

I przez chwilę postanowiłam zrobić to, wybaczyć mu, mimo, że wiedziałam, iż nie było to wiecznym rozwiązaniem, więc pochyliłam się i pocałowałam go. Początkowo wahał się, będąc odrobinę niepewnym jak zareagować, jakby nie mógł uwierzyć, że moje działania były prawdziwy. Sekundy później jego dłonie znalazły się na mojej twarzy, trzymając ją, jakby zależał na tym pocałunek i wlał w niego swoje całe serce. Zapierał dech, tak jakby nic złego między nami nigdy się nie wydarzyło. Przycisnął się bliżej mnie, a jego klatka znajdowała się naprzeciwko mojej. Ściągnął swoje dłonie z mojej twarzy i przejechał nimi do ramion kontynuując wędrówkę, aż dotarł do talii. Trzymał je tam przez chwilę, rysując niewidzialne koła na mojej skórze, pod koszulką. Następnie podniósł mnie, przez co zacisnęłam nogi wokół niego i wciąż kontynuował całowanie mnie, każde uczucie przelewając we mnie. Wypuściłam sfrustrowany jęk, gdy przycisnął dwa nasze rozgrzane ciała.

Zmierzał w kierunku; zgaduję, sypialni, ze mną przyczepioną do niego jak zagubiony szczeniaczek, który w końcu znalazł matkę. Czułam się jak w domu w jego ramionach. Wciąż mnie całował, dodając język przez co głośno jęknęłam. Stąpałam po cienkim lodzie, desperacko pragnąc poczuć go przy sobie, wszędzie. Mimo, że był głos w mojej głowie, który kazał mi przestać, nie mogłam znaleźć do tego siły. Moje serce chciało tego za bardzo, aby słuchać się wskazówek głowy. Kopiąc drzwi, aby je otworzyć stopą, wprowadził mnie wewnątrz ciemnej sypialni.

Justin położył mnie na łóżku i znalazł się nade mną. Uważając aby nie przycisnąć mnie za mocno. Zawsze był łagodny, traktując mnie jak skarb, starając się, aby nie zrobić niczego, co byłoby dla mnie niewygodne, ale też nie obawiał się przekraczać moich granic, aby doprowadzać mnie do innego wszechświata swoimi niesamowitymi dotykami i sprawiając, że jęczałam tak głośno, iż słyszeli to sąsiedzi.

Jedną ze swoich dłoni miał na moim biodrze, a drugą na materacu obok mojej głowy. Jego czoło było przyciśnięte do mojego, gdy patrzył prosto w moje oczy. Żadne z nas nic nie powiedziało, nasze spojrzenie mówiło wystarczająco wiele - oboje chcieliśmy tego bardziej niż cokolwiek innego, chcieliśmy zapomnieć o złu i powrócić do tego co było zanim Justin odszedł, chociaż przez chwilę, aby poczuć najmniejszy promyk nadziei, że może, tylko może uda nam się to i wrócimy do normalności. Justin wziął to jako sygnał do kontynuowania. Swoje nabrzmiałe usta docisnął do moich, całując mnie z pasją. Jego dłonie teraz były wszędzie, dotykając mnie wszędzie. Moje ciało płonęło. Przenosząc swoje wargi z moich umieścił je na mojej szyi, tworząc na niej drogę z pocałunków. Jęknęłam, kiedy pocałował mnie za uchem, który był moim słabym punktem, który całował zbyt wiele razy by zliczyć. Wygięłam plecy - przez co zbliżyłam nas jeszcze bliżej. Uczucie zadowolenie wydobyło się z mojego gardła, Justin przeniósł się do mojego brzucha, podnosząc koszulkę. Moje czerwone koronkowe majtki były już widocznie, a Justin umieścił szybki pocałunek na mojej kobiecości, wciąż przykrytej materiałem, zanim ruszył do całowania każdego cala mojego brzucha.

- Stawałaś się coraz piękniejsza przez każdy dzień który minął. Kurwa, jesteś idealna. - Ochrypły głos Justina był niemal szeptem - niesamowicie gorący. Trudno było mi zostać pod nim, kiedy pieścił każdy centymetr mojego ciała - w każdy możliwy sposób. Był tego mistrzem, znając każde miejsce idealnie.

Justin powrócił do całowania mojej szyi, każdy najmniejszy milimetr pokrył swoimi ustami, gdy lewą dłonią przejeżdżał po moim boku w górę i dół. Całe moje ciało było pokryte gęsią skórką, a ja czułam jakbym miała dojść poprzez sam kontakt naszych skór. Tęskniłam za nim bardziej niż zdawałam sobie z tego sprawę. Posiadanie go tak blisko mnie, w swoich ramionach sprawiło, że zrozumiałam, iż nigdy nikt mi go nie zastąpi. Ale musiałam sobie przypomnieć, że to był po prostu gorący moment, coś co sprawi, że oboje przez pewien czas poczujemy się lepiej. To nie było czymś co miało sprawić, że ponownie wpadnę w jego ramiona.

Kiedy poczuł, że skończył z moją szyją, przeniósł się na obojczyki i piersi. Położył obie ręce na moich biodrach i podniósł mnie z pozycji leżącej. Umieszczając swoje ręce na rąbku mojej koszulki, podniósł ją i rzucił w kierunku okna. W kilka sekund mój biustonosz zniknął, a moje sutki stwardniały w połączeniu z zimnym powietrzem w pokoju, a może było to pod wpływem intensywnego i pożądliwego spojrzenia Justina, które skierował na nie. Justin marnował teraz czas całując nowo odsłoniętą skórę, tak jak wcześniej, jego usta pokrywały każdy milimetr.

Umieściłam swoje stopy na jego biodrach, ciągnąc w dół parę jego siwych spodni dresowych, zostawiając go w jego ulubionych bokserkach od Calvina Kleina. Chwilę po tym położyłam dłonie na rąbku jego koszulki, dając mu do zrozumienia, że chcę ją ściągnąć. Chwilowo przestał całować moje piersi, gdy odrobinę odsunął się i zdjął koszulkę przez głowę. Był to seksownym widok, nie mogłam przestać podziwiać jego ciała, zdecydowanie spędził wiele czasu tutaj na siłowni w Nowym Jorku. Jego lewa ręka była pokryta tatuażami, a prawa w połowie, aż do łokcia. Na jego klatce piersiowej, jak i plecach również znajdowało się kilka. Miał po prostu odpowiednią ilość tatuaży, która czyniła go seksownym. Jego skóra była opalona, jak zawsze,  kiedy wyciągnęłam dłonie na jego ramienia czułam niesamowitą miękkość. Patrzyliśmy sobie w oczy, oddychając ciężko, gdy podziwialiśmy siebie wzajemnie.

Wiem, że spojrzenie w jego oczach było takie same, kiedy pierwszy raz byliśmy w tej pozycji, chwila, gdy zabrał moją niewinność. Znam znaczenie tego spojrzenia i słów, które chciał powiedzieć. Ale nie mogłam mu pozwolić, teraz po prostu chciałam skupić się na zapomnieniu o złu, a nie na skupić się na dobru i starać się ponownie nie wpaść w jego ramiona.

- Pocałuj mnie. - Powiedziałam nieśmiało, a on nie zawahał się nawet przez kilka sekund. Wróciliśmy ponownie do całowania się jak dwójka nastolatków, nie będących w stanie kontrolować swoich hormonów.

Justin położył swoje dłonie na moich barkach, starając się mnie położyć. Znajdując się przy moich piersiach dodatkowo szczypał moje sutki, drażniąc mnie do skrajności. Kiedy dotarł do celu, moich majtek, pociągnął je w dół moich nóg szybciej niż mogłam mrugnąć. Byłam przemoczona, mogłam to poczuć, a oczywistym był fakt, że Justin również to zauważy, gdy spojrzy w dół. Ale był równie podekscytowany jak ja, jego podniecenie dociskało moje udo, kiedy unosił się nade mną. Całował mój brzuch, następnie przenosząc się coraz niżej. Kiedy wreszcie, pocałował moją łechtaczkę swoimi bardzo mokrymi ustami, czułam jakbym miała wybuchnąć. Wygięłam plecy, przyciskając siebie bliżej jego ust. Czcił mnie i lizał moją wilgoć swoimi ustami. Swoimi dłońmi złapałam prześcieradło, starałam się jak najbardziej trzymać. Justin swoją prawą dłoń miał na mojej piersi, a drugą pieścił skórę mojego nagiego prawego uda.

Wciąż lizał i całował każdy milimetr mnie. Mój oddech był nierówny i byłam w takiej błogości, że mogłam jedynie jęczeć. Justin włożył we mnie swój palec, kręcąc go i drażniąc nim, jak nigdy wcześniej. Chwilę później dodał jeszcze jeden i zaczął je wkładać i wykładać, uderzając mój punkt g nieustannie. Jego usta były na mojej łechtaczce, całując, ssąc i dmuchając. Byłam bardzo blisko nieba.

- Jay, ja zaraz.. kurwa dojdę. - Oddychałam ciężko, ponownie wyginając plecy w łuk.

- Taki jest plan, kochanie. - Jego ochrypły głos zaprowadził mnie bliżej krawędzi.

To było wtedy, kiedy ssał moją łechtaczkę tak mocno, że myślałam, że się złamię i uderzał w tym samym czasie w mój punkt g, kiedy doszłam. Czułam jak się rozpadam, wybucham w sobie. Jęknęłam, kiedy doszłam i spojrzałam Justinowi prosto w oczy. Patrzył na mnie z uwielbieniem i czystą miłością. Uśmiechnęłam się, pozwalając sobie odrobinę wpaść w jego ramiona.

Pochylał się nade mną, wciąż w swoich czarnych bokserkach, mając na sobie o wiele za dużo ubrań niż potrzeba.

- Myślę, że powinieneś je zdjąć. - Powiedziałam kładąc swoją dłoń na jego kroczu. Jęknął i zamknął oczy, gdy go drażniłam. Justin oddychał ciężko, tak jak ja chwilę temu. Ciężko było mu utrzymywać równowagę na swoich ramionach i nie spaść na mnie, gdy wsunęłam dłoń w jego bokserki i pogłaskałam go złośliwie wolno. Podniosłam się odrobinę z łóżka, aby umieścić swoje usta obok jego ucha. Całowałam, lizałam i ssałam jego szyję i szczękę, przyprawiając go o gęsią skórę, a jęki opuszczały jego usta. Umieszczając moje bardzo spuchnięte wargi obok jego ucha, wyszeptałam, - Zdejmij je, potrzebuję cię.

Szybciej niż światło pozbył się ich i znalazł się przy moim wejściu. Złączył razem nasze palce i umieścił je obok mojej głowy. Nie przerywał kontaktu wzrokowego ze mną, wszedł we mnie powoli, wypełniając mnie kawałek po kawałku. Oboje trudno łapaliśmy oddech, gdy Justin zaczął poruszać się wewnątrz mnie, powoli i głęboko. Pokój był pełen naszych jęków.

Justin zwiększył tępo, wchodząc we mnie szybciej i mocniej. Całował mnie w kółko, gdy byliśmy złączeni jako jedno, po raz pierwszy po czterech miesiącach czułam się kompletna.

Byłam rozdarta między dwoma wersjami siebie. Robiłam to, po prostu by poczuć się dobrze, od kiedy Justin odszedł sześć miesięcy temu. Podczas całego tego czasu byłam odrętwiała nie czując z niczego radości. Miałam nadzieje, że robienie tego z Justinem, przywróci radość i zabierze ze mnie odrętwienie. Inna wersja mnie była całkowicie inna, beznadziejnie i całkowicie zniszczona między miłości, którą czułam dla tego chłopca na sobie. Miłość, którą odczuwała od czasu, kiedy ponownie go spotkała, nie chcąc ponownie wpaść tak łatwo. Bo nie chciała aby zależało jej na kimś, wiedząc jak to się dzieje w jej życiu.

- Jesteś niesamowita. - Głos Justina był napięty, prawie bez tchu, gdy wchodził i wychodził ze mnie, uderzając bezustannie w mój punkt g. Owinęłam swoje nogi wokół jego bioder, przynosząc nas jeszcze bliżej siebie, a on mruknął. Jęki chłopaka były czymś niesamowicie seksownym.

Puszczając dłoń Justin włożyłam swoją w jego włosy, a drugą umieściłam na jego plecach. Byłam pewna, że pozostawiłam ślady swoimi paznokciami, gdy wchodził we mnie tak mocno, iż myślałam, że zacznę krwawić. Płakałam z przyjemności i zaczynałam czuć jak się podbudowuję. Przejeżdżałam paznokciami po jego ciele, gdy trzymał stałe tępo. Nasze ciała były pokryte potem, a pościele były przyklejone do moich pleców.

- Justin, jestem blisko. - Wypaliłam, nie będąc pewną, czy zrozumie, co mówiłam. Niesamowite uczucie w moim ciele zaczynało psuć moje słowa. Byłam w takim szczęściu, jak nigdy dotąd.


Chłopak kontynuował z kilkoma mocniejszymi uderzeniami we mnie, zanim powiedział, abym odpuściła. Zrobiłam to. Wybuchnęłam mocniej niż kiedykolwiek i zapłakałam z czystej przyjemności. Walczyłam z oddechem, gdy Justin runął również, oddychając tak ciężko, jak ja. Wciąż był we mnie, patrząc prosto w moje oczy.

- Kurwa, tak bardzo za tobą tęskniłem Zoe. - Powiedział i pocałował moje usta. Niemal bolały od wszystkich jego pocałunków.

- Też za tobą tęskniłam. - I pocałowałam go ponownie. Było tak jakbym obawiała się pozwolić odejść połączeniu między naszymi ciałami. Uniosłam dłoń do jego policzka, pieszcząc go moim kciukiem. Justin zamknął oczy, uchylając się pod moim dotykiem.

W tym samym czasie, gdy byłam najbardziej szczęśliwa od bardzo długiego czasu, w mojej głowie znajdował się wciąż głos mówiący, że powinnam być ostrożniejsza. Ale zdecydowałam się go odepchnąć na chwilę. Dzisiaj chciałam spędzić noc z Justinem w łóżku, nie robiąc niczego, przez co znowu wpadłabym w to wszystko.
***
Ale mnie zaskoczyliście taką ilością komentarzy! To super i oby tak dalej. Dajcie znać jak się wam podoba ten rozdział i do następnego, który będzie za tydzień! :)

4 komentarze:

  1. Mam wrażenie, że szykuje się drama:D

    OdpowiedzUsuń
  2. O jejciu jejeciu! Ale się mega cieszę <(‾︶‾)>(っ˘ڡ˘ς)(っ˘ڡ˘ς)

    Chce ich razem, cały czas! ❤

    OdpowiedzUsuń
  3. Naprawdę uwielbiam to ff <33
    Jest takie dramtyczno-romantyczne ;D
    Nie mogę się doczekać kiedy będą razem :))

    OdpowiedzUsuń
  4. Niesamowite!♥♥♥

    OdpowiedzUsuń