wtorek, 3 listopada 2015

Rozdział VI

Dylan i ja udaliśmy się do małego baru, który znajdował się blisko od mojego mieszkania, zamawiając kilka drinków i przekąsek, aby móc usiąść i pogadać. Zazwyczaj to on by mówił, a ja bym po prostu słuchała, gdyż oboje wiedzieliśmy, że jeżeli ja bym to miała robić to nasza rozmowa dotyczyłaby Justina, i przez raz nie chciałam, aby cała uwaga była skierowana na niego i na to jak sprawił, że czułam się smutna i zraniona.

- Nigdy się nie ustatkujesz? Przez całe życie będziesz tylko z kimś sypiał? - Zapytałam po tym jak wzięłam łyka swojego drinka mojito.

- Po tym jak skończy się 32 lata i zaczyna wyglądać się staro to wówczas gorący mężczyźni nie są tacy łatwi, więc planuję znaleźć przyszłego męża mając 30, aby być bezpiecznym. - Zaśmiałam się na jego słowa w tym samym czasie kręcąc głową. Dylan z pewnością miał swoje własne idee na temat wszystkiego.

- Chcesz mieć dzieci?

Kiwając głową, uśmiechnął się jakby wyobrażał sobie siebie samego w parku w niedzielne popołudnie wraz ze swoim przyszłym mężem i dzieckiem, jak słodko. - Oczywiście, kocham dzieci. Chociaż widząc jaką jestem szaloną osobą to moje dziecko prawdopodobnie skończy jako najdziwniejsze w Nowym Jorku, ale myślę, że dam sobie z tym radę.

- Pewnie tak będzie, obiecaj, że będę matką chrzestną. - Zamrugałam, starając się na niego wpłynąć.

- Skarbie, kto inny by był? - Dokończając piwo, postawił butelkę na stole, rozglądając się po barze by znaleźć mężczyznę na noc, tak myślę. - Więc Zoe, kto będzie tym szczęściarzem i pójdzie dzisiaj z tobą do domu? - Dylan uśmiechnął się, gdy się rozglądał, lustrując każdego faceta, który przechodził. - Ku mojemu przerażeniu, a twojemu szczęściu, większość facetów wydaje się być tutaj hetero, więc możesz wstać i wybrać kogo chcesz.

- Dylan. - Jęknęłam. Nie byłam jeszcze gotowa, aby spać z jakimś przypadkowym facetem, po prostu nie mogłam po Justinie.

Śmiejąc się, zbliżył się, kładąc swoją dłoń na moim ramieniu. - Kochanie dobrze ci to zrobi, tylko skupianie się na twojej stracie i pracy sprawi, że zwariujesz.

Westchnęłam wydymając dolną wargę. Wiedziałam, że miał rację i kontynuowanie życia, jakie prowadzę obecnie nie jest w ogóle zdrowe, ale ciężko jest odwrócić się plecami do jedynej osoby, która kiedykolwiek miała klucz do twojego serca. Spanie z kimś zdecydowanie wypełniło by mnie żalem i poczuciem winy, mimo że nie zrobiłabym nic złego.

- Chcesz coś więcej do picia? Mogę pójść do baru i zamówić. - Uśmiechnęłam się szeroko, ignorując to co powiedział.

- Chcę drink corona, ale nie wracaj tutaj dopóki przynajmniej nie pogadasz z jakimś słodziakiem. - Przewracając oczami, wzięłam swoją torebkę i podeszłam do baru, czekając na swoją kolej by zamówić.

Rozmawiałam z dwoma słodkimi facetami, obydwaj byli czarujący i mili, a przez to przypominali mi za bardzo Justina, więc wyglądałoby na to, że próbowałam znaleźć nową wersję jego jeślibym poszła z jednym do domu. Zawsze miałam słabość do brunetów, blondyni nigdy nie zwracali mojej uwagi, więc w pewien sposób każdy facet przypominał mi go.

 Dylan i ja opuściliśmy bar około 1 nad ranem, oboje troszkę podpici. Poszliśmy razem do mojego mieszkania, decydując, że toast będzie świetny, a Dylan może spędzić u mnie noc.

Następnego ranka, w drodze do pracy wstąpiliśmy do Starbucka, oboje zamówiliśmy największy kubek najmocniejszej kawy, jaką mieli. Na zewnątrz świeciło słońce i był uroczy wiosenny dzień, kiedy przechodziliśmy ostatnią drogę z subway do biura. Coś w wczorajszej rozmowie mojej i Justina, którą odbyliśmy zanim opuściłam biuro, dało mi pewnego rodzaju nadzieję. Mimo że zbyt wiele sobie nie powiedzieliśmy, rozmawialiśmy i nie kłóciliśmy się, co jest krokiem w dobrym kierunku.

- Daj mi znać, jak skończysz edytować jakieś zdjęcie, z przyjemnością je zobaczę. - Powiedział Dylan, kiedy wychodziliśmy z windy i zmierzaliśmy w kierunku naszych biurek.

- Po prostu chcesz zobaczyć znowu Lucasa. Jejku, jesteś jak napalony nastolatek. - Wybuchnęłam, śmiejąc się.

- Czy możesz mnie winić? Bycie gejem w szkole średniej nie jest łatwe, nie za wiele osób jest wystarczająco odważnych, aby się ujawnić tak szybko i żyć, więc ledwo położyłem na kimś dłonie w tych czasach.

Zaśmiałam się. - To całkowicie zrozumiałe, przepraszam, że nie mogłeś się macać w szkole średniej, uprawiać seksu gdzie nie powinieneś, doświadczać dreszczu z powodu podekscytowania, że nie można powstrzymać się przed robieniem czegoś co jest zabronione. - Zarumieniłam się, gdy zdałam sobie sprawę, co właśnie powiedziałam. Justin i ja byliśmy jak króliki przez całą szkołę średnią, z wyjątkiem, kiedy miałam okres, wątpię, że było więcej niż 20 dni, w które nie uprawialiśmy seksu podczas tych 3 lat. Nie sądzę, że jest jakaś klasa, w której nie wykonywaliśmy jakichś czynności seksualnych. Zawsze między nami była niesamowita chemia, nigdy nie mogliśmy utrzymać swoich rąk z dala od siebie.

- Aww wasza dwójka wydawała się być najświetniejsza z najświetniejszych par. Jak te co się widzi w filmach, zawsze się całują, dotykają i śmieją.

Wzruszyłam ramionami. - Zgaduję, że można powiedzieć, że byliśmy idealną parą. Ugh, nienawidzę, że to zdanie jest przeszłością.

- Mówiąc o diable, nadchodzi. - Dylan pokiwał głową w kierunku windy i wychodzącego z niej Justina, który wyglądał na skacowanego. Dylan zniknął, gdy go ujrzałam. Justin miał na sobie te same ubrania co wczoraj - te same jeansy z siwą koszulką i skórzaną kurtką. Jego oczy były przekrwione, a opary alkoholu były odczuwalne, gdy się do mnie zbliżył. Wspomnienia z mojego dzieciństwa i ze złych etapów naszego związku pojawiły się w moich myślach, gdy powoli szedł w moim kierunku, jeszcze nie zauważając mojej obecności. Pod jego oczami formowały się czarne cienie, znak braku snu i szedł tak, jakby był zbyt zmęczony, aby nawet unieść nogi. Spoglądał na ziemię i ujrzał mnie dopiero, gdy moje czarne vansy weszły w jego wzrok, przez co spojrzał do góry.

- Zoe? - Zapytał, tak jakby nie mógł uwierzyć, że stałam przed nim. Wyglądał na zdenerwowanego, tak jak nie on.

- Justin? Co ty tutaj robisz, wyglądając tak i pachnąc jak barek alkoholu i popielniczka?

Drapiąc się po szyi, ziewnął. - Nie poszedłem wczorajszej nocy do domu, więc nie miałem naprawdę czasu, aby zmienić ubrania. Przepraszam jeśli ci to przeszkadza. - Oczekiwałam, że będzie na mnie krzyczał i wypowiadał się w agresywny sposób, jakby był rozgniewany na mnie za to, że nie rozumiem, dlaczego wyszedł i wypił tyle alkoholu, a potem pojawił się w pracy w tych samych ubraniach, ale tak nie było, brzmiał jakby było mu przykro i naprawdę szczerze, gdy mówił.

- Przenocowałeś u Saige? - Nie mogłam powstrzymać siebie od zapytania, mimo tego, że odpowiedzią może być tak, co złamie mi serce, wciąż byłam ciekawa.

Pokręcił głową, śmiejąc się. - Dlaczego, jesteś zazdrosna? - Uśmiechnął się, ale pokręciłam głową, nie odpowiadając. - Nie, nie spałem u Saige. Siedziałem w parku od 6 rano aż do teraz, starając się wytrzeźwieć. - Coś dziwnego było w Justina zachowaniu, jakby był smutny, jakby coś go dręczyło.

Przewracając na niego oczami, pokręciłam głową w niedowierzaniu. - Jezu, Justin, złapiesz zapalenie płuc. Proszę weź moją kawę, musisz się rozgrzać.

- Myślę o lepszych sposobach na rozgrzanie. - Uśmiechnął się zalotnie uderzając mnie żartobliwie w ramię pięścią, gdy wziął kubek z mojej dłoni, natychmiast biorąc dużego łyka. Nagle obrazy całkowicie nagiego Justina pojawiły się w moich myślach, sprawiając, że kompletnie zapomniałam o świecie przez chwilę. - Tylko żartuję, ale nie martw się. Wiesz, że jestem gorącą osobą, nie tylko z wyglądu, i rzadko marznę. Mam się dobrze.

Śmiejąc się, wyobraziłam sobie pijanego Justina, siedzącego na ławce w środku parku, głównie rozmawiającego ze sobą - co jest jego nawykiem kiedy jest pijany, łapiąc spojrzenie wszystkich wokoło, zastanawiających się co za dziwak tam siedzi o 6 rano.

- Ludzie musieli pomyśleć, że masz jakąś chorobę mózgu czy coś.

- Prawdopodobnie. - Zaśmiał się, a na jego policzkach pojawiły się dołeczki. - Dziękuję za kawę, przyniosę ci drugą później.

- Nie martw się, cóż muszę zacząć pracować nad zdjęciami, więc do zobaczenia później? - Zapytałam, mówiąc to w taki sposób, aby nie dowiedział się, że naprawdę chciałam go potem zobaczyć.

- Czy mogę spojrzeć? Chcę zobaczyć jak pracujesz. - Uśmiechnął się słodko, patrząc prosto w moje oczy, przesyłając mojemu ciału wszystkiego rodzaju emocje.

Przełknęłam ślinę nerwowo, zanim odpowiedziałam. - Nie masz nic dzisiaj do roboty?

Pokręcił głową, idąc prosto do mojego biura. - Nie, nic nie mam zaplanowanego.

- To czemu tutaj jesteś? - Co jeśli odpowiedzią będzie, aby zobaczyć Saige? Załamię się tonąc we łzach.

- Chciałem cię zobaczyć, upewnić się, że dotarłaś wczoraj bezpiecznie do domu. - Powiedział otwierając dla mnie drzwi, abym weszła do środka. Brzmiał szczerze, gdy to powiedział. Słowa Justina zbiły mnie. Nie spodziewałam się, że będzie tak otwarty z powodem swoich czynów ani że pokaże jakąkolwiek emocje, ale tutaj był nie pozwalając wierzyć w nic innego niż w to, że wciąż się o mnie troszczył.

To wszystko było niespodzianką, a ja nie wiedziałam, co na to odpowiedzieć. - Och. - Wykrztusiłam po chwili. - To bardzo miłe z twojej strony. Dotarłam bezpiecznie do domu. Ty i Saige spędziliście miło czas?

Justin spojrzał na mnie, jakby szukał odpowiedzi w moim spojrzeniu; starałam się nie pokazać żadnej emocji. Obejrzał mnie, jakby chciał mnie złamać i po prostu pominąć te bzdury i skoczyć prosto w sedno sprawy. - Ja i Saige? - Zapytał zmieszany.

- Tak, brzmiało jakby wasza dwójka była w drodze na randkę, kiedy opuszczałam biuro. - Powiedziałam, starając się odgonić zranienie z mojego głosu. Justin spojrzał zranionym spojrzeniem na mnie, jakby zobaczył ścianę, którą zbudowałam, widząc, że boli mnie myśl o nim z inną dziewczyną.

- Och. - To wszystko co powiedział, gdy spojrzał na podłogę, drepcząc stopami. Usiadł przy moim biurku, a ja włączyłam komputer, otwierając Photoshopa, gdy tylko ujrzałam ikonki na ekranie. - To nie tak jak myślisz, kochanie. - Brzmiał niemal na przerażonego, gdy na mnie patrzył, a jego wzrok palił moją szyję.

- Z tego co wiem, nie myślę nic o tym, po prostu pytałam. I po drugie, proszę, nie nazywaj mnie kochaniem. - Odwróciłam głowę, aby zobaczyć jego reakcję; wyglądał na zranionego moimi słowami i jego zachowanie ponownie sprawiło, że pytałam się jakby wszystko się potoczyło, gdyby traktował mnie tak jak zawsze. Jego zachowanie zaczynało mnie denerwować i pragnęłam poznać powody.

- Okej. - Jego głos brzmiał ponownie na pełen bólu. - Chcę abyś wiedziała, że nie ma nic między nami. Jestem świadom, że mogło to tak wyglądać przez kilka ostatnich dni, ale mogę cię zapewnić, że nic nie ma.

Wzruszyłam ramionami, przygryzając lekko dolną wargę. - Okej. - Odpowiedziałam, a mój głos był tak samo zraniony jak jego. W powietrzu wisiały niewypowiedziane uczucia, czekając aby zostać usłyszane, ale będąc zbyt przerażone aby je powiedzieć. Czuło się jakby nasza dwójka wpadła w jakiś zły krąg, utknęła w ciemnej wodzie, obawiając się zmierzyć ze wszystkim, co powolnie łamie.

- Mogę zobaczyć zdjęcia? - Zapytał Justin, zmieniając temat i atmosferę w pokoju w jednej chwili. To tak jakbyśmy mogli rozmawiać o wszystkim z wyjątkiem o nas samych. Kiedy rozmawialiśmy o wszystkim oprócz nas i naszych problemach wydawało się wszystko jak za starych czasów - flirciarskie komentarze Justina, które sprawiały, że natychmiast czerwieniałam, jego żarty przyprawiające mnie o śmiech i ta łatwość w rozmowie, która zawsze między nami była.

- Oczywiście. - Odpowiedziałam z wielkim uśmiechem na ustach, szczęśliwa, że zmienił temat, wiedząc, że jeżeli zaczniemy kłócić się w pracy to wszyscy dowiedzą się o naszej przeszłości, co spowodowałoby przyszłe problemy.

Justin chwycił krzesło i przysunął je obok mnie, odrobinę zbyt blisko jak na poziom przyjacielski, ale ja i Justin nigdy nie będziemy w stanie być po prostu przyjaciółmi, nie z taką przeszłością jak nasza, dodatkowo w pewien sposób lubiłam to, że mam znowu go tak blisko siebie.

Przejeżdżając przez wszystkie zdjęcia, pozwoliłam Justinowi powiedzieć to co myśli i porównywać mnie z innym fotografem, z którym pracował w przeszłości. Powiedział mi, że bez wątpienia byłam najlepszą osobą, z jaką pracował, a jego głos był szczery przez cały czas. Ja, oczywiście, zarumieniłam się przez jego słowa i ukryłam twarz we włosach, przez co zachichotał.

- Naprawdę to mi się podoba. - Powiedział wskazując na swoje zdjęcie, gdy leżał na łóżku, tylko w parze bokserek Calvina Kleina, jego włosy były w nieładzie - jakby właśnie uprawiał seks - a na ustach malował się zadziorny uśmieszek, gdy wplątał dłoń we włosy. Nie mogłam powstrzymać się przed przygryzieniem wargi, gdy spoglądałam na zdjęcie; wyglądał absolutnie perfekcyjnie.

Kiwając w zgodzie, odwróciłam głowę aby spojrzeć na niego i uśmiechnąć się. - Też mi się podoba, i światło jest idealne na twojej twarzy.

- Jesteś pewna, że tylko światło jest idealne na mojej twarzy? - Uśmiechnął się, a następnie wytknął język, wiedząc, że jego język potrafi przyprawić ciało o niesamowite orgazmy.

Odpychając delikatnie jego ramię, zachichotałam i zarumieniłam się. - Podjąłeś dobrą decyzję przeprowadzając się tutaj, żyjesz swoim marzeniem. - Uśmiechnęłam się i mimo, że przez niego przeszłam przez wiele bólu, niż byłam w stanie, byłam dumna, że mu się poszczęściło.

Justin odwrócił wzrok, a na jego twarzy uformował się grymas, jakby był zamyślony w swoich myślach. - Nie wiem o tym, może żyję częścią swojego wymarzonego życia, ale straciłem cię w tym procesie, a zawsze śniłem o życiu tym życiem z tobą.

- Justin, ja..

- Zoe? - Drzwi otworzyły się, przerywając mi zdanie, mimo, że nie sądzę, iż byłam w stanie je dokończyć, będąc bezsłowna względem wypowiedzianych słów przez Justina. Odwracając się, zobaczyłam Dylana stojącego w framudze z uśmiechem na ustach, gdy zobaczył jak Justin siedzi blisko mnie.

 - Czy w czymś przeszkodziłem? - Zapytał z uśmieszkiem.

- Nie, w porządku, o co chodzi? - Justin zmarszczył brwi, a jego wzrok palił moją twarzy. Zacisnął szczękę, napinając całe swoje ciało stając się sfrustrowanym. Chociaż słowa Justina mogłyby prowadzić do pewnego rodzaju poprawy naszej sytuacji, nie czułam, abym mogła o tym rozmawiać podczas pracy i w jej godzinach.

- Saige chce z tobą porozmawiać. - Pokiwałam głową, wstając i zostawiając za sobą Justina i Dylana, a tego pierwszego oczy spoglądały na mój tyłek.
Po spotkaniu z Saige oraz Davidem na Skype, dyskutując o zdjęciach i edycji, opuściłam biuro, aby udać się na lunch, a następnie usiadłam w swoim pomieszczeniu, aby edytować więcej fotografii. Justin zniknął zaraz po tym jak wyszłam, aby porozmawiać z Saige i Davidem. Nie mogłam nic poradzić, ale musiałam zapytać Dylana, czy nie wiedział gdzie poszedł, ale nie znał odpowiedzi.

Około 18 udało mi się połączyć dwie świetne edycje, które uważam, iż będą idealne dla kalendarza i będąc pasować do wszystkich zdjęć. Przesłałam je na e-maila Davida oraz Saige, zanim zamknęłam komputer, a następnie spakowałam swoje rzeczy, gotowa pójść do domu.

Czekałam przed windą, aż przyjedzie, kiedy przemówił mój ulubiony głos na świecie. - Chcesz abym odprowadził cię do domu?

Justin stał tuż obok mnie, teraz w parze siwych dresów i czarną koszulką wraz z czerwonymi vansami oraz czarną kurtką w prawie dłoni. Wziął prysznic, zaś czarne worki pod oczami zniknęły - najwyraźniej poszedł do domu, aby się przespać i wykąpać. Dlaczego wrócił? Czy nie mówił, że nie miał nic na dzisiaj zaplanowane?

- Co tutaj robisz? - Zapytałam poddenerwowana i podekscytowana w tym samym czasie, część mnie miała nadzieję, że był tutaj dla mnie.

- Pomyślałem, że odprowadzę cię dzisiaj do domu, od kiedy nie mogłem zrobić tego wczoraj i Saige tutaj nie ma, więc nikt nie wejdzie mi w drogę, no chyba że masz coś zaplanowane? - Justin wyglądał uroczo z uśmiechem na ustach i dłonią na szyi, przejeżdżając palcami po włosach. Jego wygląd ukazywał, że jest zdenerwowany.

- Przyszedłeś tutaj, aby odprowadzić mnie do domu? - Pojawiła się winda, a nasza dwójka weszła do środka. Justin pokiwał głową, naciskając przycisk, dzięki któremu znajdziemy się na dole przy recepcji. - To bardzo miłe z twojej strony, dziękuję.

- Oczywiście.

Przenosiłam ciężar swojego ciała z jednej stopy na drugą przez dziesięć sekund, podczas gdy Justin studiował każdy mój ruch. Chciałam rzucić się mu na szyję, tak samo mocno jak chciałam złapać baseballowy kij i pobić go nim na śmierć. Ten chłopak zawsze miał moc czynienia mnie najbardziej radosną. Jedynym problemem jest to, iż między szczęściem, a smutkiem jest cienka linia, które Justin zawsze nie rozumiał. Zaczęłam ponownie rzuć swoją dolna wargę. Bolało mnie to, gdyż wcześniej tego ranka również to robiłam, więc jeżeli w najbliższym czasie nie będę nic mówić to zacznie krwawić.

Następnie słyszalny był dźwięk windy, informujący nas, że byliśmy przy recepcji.

Szliśmy w ciszy w kierunku mojego mieszkania, nie troszcząc się tym, aby wziąć metro. Nie wypowiedzieliśmy nawet słowa, z wyjątkiem tego, kiedy Justin zapytał, czy było mi zimno, a ja odpowiedziałam cicho, że tak. Położył swoją kurtkę na moje ramiona, zajęło mu to trochę dłużej, gdyż jego dłoń dotknęła mojej skóry, przez co dostałam gęsiej skórki. Oboje cieszyliśmy się ciszą, łatwością, która pojawiła się między nami. Było tak jakby nasza dwójka była zbyt przerażona, by coś powiedzieć, obawiająca się zniszczyć spokój między nami i przywołania przeszłości, i tego co będzie naszą przyszłością. Większość par rozmawiało o tym dlaczego i czemu ich związek się rozpadł, ale nie ja i Justin. Wciąż nie wiem, dlaczego się zmienił.

Justin otworzył drzwi mojego budynku, dotykając mnie na plecach, gdy przepuszczał mnie przodem. Wypuściłam oddech, a ciepło rozgrzało moje ciało. Wciąż w ciszy, weszliśmy w górę po schodach i moment, w którym znaleźliśmy się twarzą w twarz z drzwiami stworzył napięcie. Byłam zdenerwowana, czując jak spokój i łatwość między nami powoli zanika.

- Powinniśmy...

- Porozmawiać? - Przerwał mi.

Pokiwałam głową. - Tak.

Ponownie nastała cisza, oboje stwierdziliśmy, że żadne z nas nie było jeszcze gotowe do rozmowy.

- Do zobaczenia jutro? - Pokiwałam głową. - Dobrze. Śpij dobrze, księżniczko. - Powiedział i pozostawił buziaka w moich włosach, wypełniając całe moje ciało spokojem, dzięki czemu wiem, że będę mogła zasnąć bez żadnych zmartwień po raz pierwszy od pięciu miesięcy.

10 komentarzy:

  1. Ojej,taki jakis słodki i przygnębiający rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  2. Najlepsze opowiadania na świecie.. Bardzo ich kocham a ty tłumaczysz swietnie! Czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Awww muszą porozmawiać!!! Chce ich jako jedność └(^o^)┘❤

    OdpowiedzUsuń
  4. Genialne ff! Dawno nie czytałam czegoś z tak ciekawa fabułą i świetnym stylem pisania. Nie mogę się doczekać kolejnego! xx

    OdpowiedzUsuń
  5. Jejku musze skomentować w końcu jest cudowne, czytam od pierwszego rozdziału i musze przyznać ze nie komentowałam ale chce żeby robila to dalej dlatego wiedz ze jest cudowne i ty również

    OdpowiedzUsuń
  6. Oj co ja tu dużo powiem ,kocham to tłumaczenie ;) ich relacja jest taka elektryzująca ,aż mam ciarki jak to czytam :P jest swietnie serio niczego temu nie brakuje :D i fabuła świetna i styl i brak błędów :D idealnie czekam na koleiny :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Pisz!!! Jak najwięcej! Jak najczęściej! Bardzo dobra historia, bardzo dobre pióro! Czekam na kolejne ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. Pisz więcej! Czekam na kolejny :D Super fabuła, wciągająca i wspaniale napisana historia.
    pozdrawiam :) zdecydowanie znowu tu zajrzę
    Zapraszam do mnie. www.redeemyourlove.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń