wtorek, 27 października 2015

Rozdział V

Piwne brązowe oczy nawiedzały mnie we śnie, gdy przekręcałam się nieustannie w swoim łóżku. Moje ciało odmawiało temu, abym zasnęła i trochę odpoczęła. Odwracając się w lewą stronę, spojrzałam na wyświetlacz swojego telefonu - 5:30. Miałam być w biurze o 9 rano, czyli w ponad 3 godziny, chociaż uwielbiam spędzać czas nad przygotowywaniem się to trzy godziny to zbyt wiele, nawet dla mnie.

Chciałem cię zobaczyć.

Wyrzuciłaś nasz związek za okno, jakby ostatnie trzy lata nigdy nie miały miejsca.

Czy to wszystko było całkowicie moją winą? Czy udałoby nam się wytrwać jeślibym dała na to trochę więcej czasu? Anioł i diabeł siedzieli na moich barkach - nie wróciłby do normalności gdybyś go nie zostawiła, powiedział anioł smutno się uśmiechając w moją stronę. Z drugiej strony, diabeł uśmiechał się, mówiąc, że to zrobiłam, że to była moja wina i powinnam być dla niego, pomóc mu przejść przez to przez cokolwiek przechodził. 

 Jak to wszystko się stało? 
  
Przejeżdżając dłonią po włosach, usiadłam, rozglądając się wycieńczona po mieszkaniu - było w nim tak ciemno, jakby była to smoła, z wyjątkiem małego przebłysku światła wyślizgującego się zza zasłony. Wzdychając wstałam, wiedząc, że już nie zasnę, licząc już, jaką ilość filiżanek kawy wypiję.

Długo zastanawiałam się nad powodami wczorajszego zachowania Justina. W pewien sposób czułam, że pojawił się tutaj, aby pokazać mi, że wciąż mnie kocha i chce ze mną być, ale zawsze pewna część mnie czuła, jakby jedynie przyszedł, aby pokazać, że wciąż ma swój urok i nadal może sprawić, abym zakochała się w nim z pstryknięciem palców - jakby chciał upewnić się, czy wciąż jestem pod jego skrzydłem, mimo że chciał mnie tam jedynie jako akcesorium.

Cały ranek moje myśli krążyły wokół obrazów z osobą o piwnych oczach, pulchnych ustach w kształcie serca, długich i grubych palcach głęboko wewnątrz mnie, ustach naprzeciwko mojej szyi i jękach unoszących się w powietrzu. Nie mogłam się powstrzymać, bez względu na to, co myślałam, gdyż to i tak zawsze prowadzi mnie do Justina i jego czynów oraz wszystkich tych wspaniałych rzeczy, które kiedykolwiek zrobił mi i mojemu ciału. 
-
Czułam się, jakby Bóg chciał mnie ukarać, ponieważ gdy tylko weszłam do biura od razu zauważyłam plecy Justina i Saige. Jego dłoń znajdowała się na jej talii, niebezpiecznie blisko jej zgrabnego tyłka. Śmiali się; rozmawiając o czymś, o czym nie miałam pojęcia. Czując jak jakaś siła wybucha we mnie, pokręciłam głową i starałam się zignorować ich miłosne pogaduszki. 

Podchodząc do swojego biurka, odsunęłam krzesło, a dźwięk jak skrobie ono podłogę zwrócił uwagę wcześniej wspomnianej dwójki, przez co odwrócili się w moją stronę. Na twarzy Justina malowało się figlarne spojrzenie, jakby podobały mu się moje reakcje na jego działania.

Ignorując ich spojrzenia usiadłam, odwracając się w stronę swojego komputera i zaczęłam przeglądać zdjęcia z sesji, wybierając najlepsze i próbując różnych przeróbek w Photoshopie. Czułam spojrzenie Justina na swoich plecach, gdy siedziałam naprzeciwko nich tyłem.

- Wino, które wczoraj przyniosłeś było wspaniałe. Możesz powtórzyć jak się nazywa? - Saige powiedziała flirtującym tonem, a moje uszy niemal przebiły się, słuchając uważnie. Naprawdę Justin po wizycie u mnie poszedł do Saige, jakby nasza rozmowa nigdy nie miała miejsca? Jakby nic dla niego nie znaczyła? 

- Och, to stary rodzaj, moje ulubione. Było też ulubionym mojej byłej dziewczyny. - Czy Bóg naprawdę próbował mnie ukarać za coś, czego nie wiedziałam, że zrobiłam? Justin wypychał wszystko przed moją twarz, przypominając mi o każdej sekundzie tego jak zerwaliśmy i pozwoliliśmy, aby najlepszy związek obrócił się w popiół. 

- Cóż, teraz jest również i moim ulubionym. Mogę dziś przyjść z butelką do ciebie, tylko podaj mi adres i się pojawię. - Powiedziała, uśmiechając się szeroko, wciąż nie wiedząc, że to ja byłam jego byłą. To ja byłam dziewczynką, która wypiła niezliczoną ilość tych butelek podczas naszego związku, stając się odrobinę pijaną, a potem niesamowicie podnieconą, Justin nie narzekał, zawsze mówił, że uwielbiał moją dziką stronę, która wychodziła gdy byłam pijana.

- Brzmi świetnie, kochanie. - Zamarłam, a moje całe ciało zdrętwiało, gdy Justin przemówił. Nie mogłam prawidłowo oddychać i czułam, że łzy grożą upadkiem. Dlaczego byłam taka słaba? Jeślibym chciała to Justin zostałby ze mną ostatniej nocy, bez względu na to jakim powodem spowodowane było jego zachowanie - zostałby. Jeślibym poprosiła nie byłby potem z Saige? Czy to ja sprawiłam, że to się wydarzyło? 

Chciałam się odwrócić i zrobić cokolwiek, aby powstrzymać ich od rozmowy ze sobą. Jednakże wiedziałam, że pytanie ich o opinię na temat zdjęć byłoby czymś zbyt oczywistym i Justin śmiałby się i uśmiechał, wiedząc bardzo dobrze, czemu to zrobiłam. Moje myśli były wyblakłe, nie przychodził żaden pomysł, który mogłabym zrobić, aby powstrzymać to wszystko od zajścia za daleko.

Tak było, aż usłyszałam cmoknięcie - usta dotykające czegoś, wówczas miałam już dość i nie mogłam nic poradzić przez co odwróciłam się i spojrzałam, co się dzieje za moimi plecami. Stojąc na palcach, Saige obdarowała Justina buziakiem w policzek, który oczywiście uśmiechał się, gdy zobaczył jak zazdrośnie się zachowałam.

- Och, przepraszam bardzo, Zoe. Przeszkadzamy ci? - Powiedział, jego głos był pełen kpiny. Krzyżując ramiona na piersi, zmusiłam się do tego, aby na moich ustach pojawił się uśmiech i pokiwałam lekko głową. 

- W ogóle, miałam właśnie wyjść i pójść na kawę z Dylanem, więc możecie tutaj zostać i kontynuować. - Wskazałam na nich dłońmi, starając się aby zrozumieli mój przekaz. - Cokolwiek robicie.

- Dylan? Kim jest Dylan? - Natychmiast twarz Justina została wypełniona zazdrością, a także przebłyskiem nienawiści, która pojawiła się na jego twarzy, gdy na mnie spojrzał z zabójczym wzrokiem.

- Moim przyjacielem. Teraz, jeśli mi wybaczycie. - Przeszłam obok nich, znajdując w sobie odwagę, aby uderzyć delikatnie Justina, przez co szybko zacisnął moją dłoń, jak gdyby rozpaczliwie pragnął, abym nie odchodziła. Prawie odwróciłam się, rzucając się na niego, ale nie chciałam zrobić z siebie głupka. Jeśli Justin bawił się w te wszystkie sztuczki, aby tylko zwiększyć swoje ego to ja się na to nie pisałam, nie chciałam aby ze mną pogrywał, tak jak robił to z każdą dziewczyną w szkole średniej. Nie chciałam po prostu być kolejną laską na jego długiej liście. Chciałam być tą jedyną. Dziewczyną, którą myślałam, że jestem, zanim to wszystko się wydarzyło. 

Łzy zaczęły pojawiać się w moich oczach ,gdy szłam do Dylana, który siedział w stołówce, przeglądając swój telefon poprzez główne patrzenie na zdjęcia, które wysłałam mu z sesji, mimo to żadne nie było Justina.

- Hej kochanie, jak się dziś masz? - Uśmiechnął się szczęśliwie, gdy usiadłam obok niego. Zmuszając się do uśmiechu, wzruszyłam ramionami. 

- Cóż, bywało lepiej. Chcesz pójść do najbliższego Starbucksa po kawę? Nie przespałam nocy, więc potrzebuję kofeiny jeśli chcę przetrwać dzień. 
Wyszliśmy z biura, ku mojemu szczęściu nie wpadając na Justina bądź Saige. Najbliższy Starbucks znajdował się tuż za rogiem, więc nie musieliśmy iść za daleko.

- Jaki jest twój dzisiejszy problem, który zgaduję jest też powodem nieprzespanej nocy? 

Gryząc dolną wargę, pokiwałam głową. - Justin jest tutaj.

- Och. 

- Tak, to takie nierealne widzieć go ponownie, rozmawiać z nim i wiesz, nie całować go. Byłam tylko wokół niego, kiedy byliśmy razem, z wyjątkiem części gdy zaczęliśmy się spotykać. Dziwnie się czuję, gdy nie nazywa mnie kochaniem bądź księżniczką w każdej sekundzie. To, że nie dotykam go, on mnie nie całuje przy każdej szansie, jaką dostaje. Tak ciężko jest nie pokazywać uczuć i nie rzucić mu się na szyję.

- Naprawdę chciałbym mieć odpowiedź na to, jak radzić sobie w takiej sytuacji, ale nie mam. Każde zerwanie się różni i wybacz, że nie mam dla ciebie odpowiedzi, ponieważ naprawdę chcę zabrać twój ból, skarbie. - Uśmiechając się do niego smutno, przyjęłam kawę od słodkiego kelnera zza lady, od razu biorąc dużego łyka, nie czując nawet jak gorący napój pali moje gardło przez kręcące się myśli w mojej głowie. 

- Nie oczekuję, abyś miał, ale i tak dziękuję Dylan. Zawsze sprawiasz, że się uśmiecham. To po prostu do bani, gdy on jest obok i ciągle przypomina ci się, co straciłeś.

Kiwając swoją głową w zrozumieniu, wziął swój napój i udaliśmy się w stronę drzwi, aby powrócić do studia. - Rozumiem cię. Rozmawialiście? O tym co się wydarzyło? 

Wzięłam kolejny łyk swojego cappuccino, zanim odpowiedziałam. - Nie całkiem. Przyszedł do mnie zeszłej nocy starając do mnie wrócić, ale coś w jego zachowaniu się zmieniło, jakby mówił to wszystko, by podbudować swoje ego i udowodnić, że wciąż mnie ma. W tym samym czasie wciąż zauważyłam również dawnego Justina, w którym się zakochałam i faceta, który wiedziałam, że mnie kocha. Ugh, to wszystko jest takie skomplikowane. - Przejeżdżając dłonią po swoich niechlujnie zakręconych włosach, westchnęłam. 

- Jeszcze nie poznałem go, a nawet nie widziałem, więc naprawdę nie mogę mówić o tym jaki jest, a jak się zachowuje. Ale może jest on tak samo zmieszany jak ty i nie wie naprawdę jak wokół ciebie się zachowywać?

- Może. 
 -
Weszliśmy ponownie do budynku, wchodząc do windy i ruszając do góry na nasze piętro. Zdecydowaliśmy się dzisiaj wyjść i udać na parę drinków, ponieważ Dylan twierdzi, że muszę się upić i położyć, mimo, że nie sądzę, aby tak było, ale nie mogłam odmówić ofercie tego chłopaka ponownie i widzieć jego rozczarowanie. Był zbyt dobrym przyjacielem i nie zasługiwał na to.

Śmiejąc się głośno z żartu, który opowiedział Dylanowi jeden z chłopaków na jedną noc, przeszliśmy róg i szliśmy do mojego biura, ku mojemu szczęściu wpadłam na kogoś tak twardego jak skałę, mimo, że było to coś o wiele cieplejszego i złapało mnie, zanim upadłam na ziemię. Łapiąc oddech spojrzałam w górę, znajdując siebie patrzącą prosto w te piwne orbity, które śledziły mnie przez całą noc.

- Przepraszam, nie chciałam na ciebie wpaść. - Wymamrotałam, czując jak róż pojawia się na moich policzkach.

- W porządku. Zraniłem cię? - Zmartwienie było słyszalne w głosie Justina, kiedy przemówił, patrząc na mnie z smutkiem w oczach.

Pokręciłam głową. - Nie, w porządku, nie musisz się martwić. - To sprawiło, że przez chwilę się zrelaksowałam, jego napięte ramiona opadły w dół i wypuścił długi oddech. Dylan odchrząknął obok mnie, chcąc zwrócić moją uwagę, kładąc w tym samym czasie dłoń na mojej talii. - Och, przepraszam, Dylan to jest.. 

- Justin? Wiele o tobie słyszałem. - Otworzyłam usta, skąd wiedział? Nigdy nawet nie pokazałam nikomu jego zdjęcia, a nawet nie wspomniałam jego nazwiska, więc niemożliwym było go wyszukać w google. Skąd wiedział, że w rzeczywistości był mężczyzną, który złamał moje serce i potem na nie skoczył?

- Um, ty jeste...? - Justin powiedział słysząc jedynie imię chłopaka.

- Dylan. - Przy tym napiął się, a jego ramiona ponownie uniosły się do góry, zaś w oczach widoczny był promyk nienawiści. - Tak. Zoe wiele mi o tobie opowiadała, prawda kochanie? - Spojrzał na mnie z dziwnym błyskiem w oczach, wyraźnie chcąc pomóc mi z moim miłosnym problemem.

- Co dokładnie powiedziała? - Justin przełknął ślinę, patrząc prosto w moje oczy, w pewien sposób błagając mnie, abym przestała, ale nie potrafiłam. Chciałam, aby poczuł dokładnie to samo, co ja gdy był z Saige.

- Nic ważnego, tylko to, że jesteś jakimś facetem, któremu robiłam zdjęcia pewnego dnia. Teraz jeśli nam wybaczysz, mamy pracę. - Powiedziałam przechodząc na bok, aby na niego ponownie nie wpaść i weszłam do swojego biura z Dylanem tuż za mną. Zamykając drzwi westchnęłam z ulgą, gdy Justin był poza radarem słuchu.

- Skąd wiedziałeś, że to był Justin? - Zapytałam, niemal nie mogąc oddychać z całego napięcia, które wytworzyło się wcześniej.

- Patrzył na mnie, jakby mnie chciał zabić gołymi rękoma w chwili, gdy położyłem na ciebie rękę. Wciąż cię kocha. - Powiedział bez cienia wątpliwości w głosie.

- Cóż, jak tak to ma dziwny sposób okazywania tego. - Jęknęłam, gdy opadłam na kanapę i położyłam dłonie w swoich włosach, aby wyładować frustrację.

Siadając obok mnie Dylan miał chwilę czasu, aby odpowiedzieć. - Może jest tak samo przerażony jak ty, aby nie zniszczyć tego jeszcze bardziej? Zerwałaś z nim, więc może naprawdę wierzy w to, że już go nie kochasz, mimo, że to oczywiste, że tak nie jest, a jeśli tego nie widzi to jest ślepy. 

Śmiejąc się, pokręciłam głową i uśmiechnęłam do niego. - Tak myślisz?

Kiwając głową, spojrzał w moje oczy. - Nie mam wątpliwości, że wciąż wariuje na twoim punkcie. Przyjdzie, po prostu poczekaj i zobaczysz. 
-
O 17:30 poczułam, że mam już dość biura na dzisiaj i że nie będę w stanie wyprodukować niczego dobrego jeżeli zostanę dłużej. Zamykając laptopa, włożyłam go do swojej torby wraz z telefonem i aparatem. Wyłączając lampkę, wyszłam z biura. Całe piętro było niemal puste, wokół kręciło się tylko kilku asystentów.

- Idziesz do domu? - Przemówił ochrypły głos, kiedy stałam czekając na windę. Odwracając głowę w prawo złapałam widok ponownie na te piwne oczy.

- Tak, wybrałam zdjęcia i zaczęłam je edytować, więc nie mam już naprawdę nic więcej do robienia. - Powiedziałam, starając brzmieć się jak najbardziej niewzruszoną, mimo, że jego obecność sprawiła, że każdy pojedynczy włos na moim ciele stanął, a moje ciało zaczęło nieznacznie drżeć.

Zbliżając się do mnie, jego zapach wypełnił moje nozdrza i nie mogłam nic poradzić, ale postanowiłam móc nacieszyć się jeszcze trochę tym zapachem, wspominając dawne czasy. - Zdjęcia są bardzo dobre. David pokazał mi je wcześniej. Naprawdę jesteś niesamowitym fotografem. - Jego głos był tak szczery, spleciony razem z bólem i żalem.

Gula uformowała się w moim gardle, kiedy poczułam jak między nami powoli tworzą się iskry. Iskra, która zawsze była kiedykolwiek byliśmy razem. Justin zbliżył się o krok, a jego ramię dotykało moje.

- Dziękuję, wiele to dla mnie znaczy. Doceniam to. - Uśmiechnęłam się do niego, jednakże nie było to nic szczerego, a Justin zauważył to, gdy spojrzał prosto w moje oczy, prosto w moją duszę i złamane serce.

- Chcesz, abym odprowadził cię do domu? Jest tu wiele idiotów, więc nie chciałbym, aby coś ci się stało.

- Pe..

- Kochanie, jesteś gotowy? Jestem głodna. - Powiedziała zestresowana Saige, kiedy wyszła ze swojego biura, wyglądając idealnie jak zawsze. Mając na sobie ołówkową spódnicę z białą bluzką, wysokimi butami i czerwoną szminką, wyglądała jak dziewczyna z okładki magazynu Elle.

- Pytałem właśnie Zoe, czy..

Przerwałam mu. - Do zobaczenia jutro, życzę miłego wieczoru. - Powiedziałam, zmuszając się do największego uśmiechu, jaki potrafiłam sprawić, aby pojawił się na moich ustach. Wówczas pojawiła się winda i weszłam do niej, stając w środku. Justin stał naprzeciw mnie nie będąc w stanie się poruszyć, kiedy spoglądaliśmy na siebie, oboje po prostu zranieni. Kiedy drzwi właśnie miały się zamknąć wypowiedział bezgłośnie 'Przepraszam', a ja nie mogłam powstrzymać łez od upadku, nie troszcząc się nawet tym, że Justin faktycznie zobaczył mnie łamiącą się w malutkie kawałki.
***
Rozdział miał być dodany wczoraj, ale zapomniałam, że był poniedziałek, naprawdę. Przepraszam. Kochani proszę o komentarze, gdyż motywują one do dalszego tłumaczenia. Dzięki, że czytacie, to dla was tłumaczę :)

9 komentarzy:

  1. Nie moge czytać jak tak ranią się nawzajem 😐 Przeztłumaczone jak zawsze super ☺ czekam na kolejny!

    OdpowiedzUsuń
  2. Końcówka mnie zasmuciła najbardziej,jeju:(

    OdpowiedzUsuń
  3. O jeju jeju... ale smutno na końcu!!! Chujwa saige!!!
    Justin kurwa ogar!!

    A tak to boski └(^o^)┘

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie lubię tej Saige jest głupia ... Niech ta dwójka pogada wreszcie o tym całym zamieszaniu i będzie luzio . Mam nadzieję , że Justin nie chodzi z tą Saige bo mu wyjebie !! Czekam nn oby szybko ❤️

    OdpowiedzUsuń
  5. Uwielbiam to tłumaczenie :) szkoda ze rozdziały takie krótkie ale wiem ze to nie zależy od Ciebie ;) swietnie Ci idze ,dobrze sie czyta ,dość nie wyłapuje żadnych błędów ;) oby tak dalej ;) ostatnia scena niczym z 50 twarzy Greya :D czekam na kolejny , powodzenia ! :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Wspanialy aż mi się beczeć chciało

    OdpowiedzUsuń