poniedziałek, 19 października 2015

Rozdział IV

Wróciłam znowu do punktu, w którym jadłam lody B&J i oglądałam stare powtórki Pogody na miłość w telewizji, na swojej kanapie w parze starych spodni dresowych i białej koszulce, która kiedyś należała do Justina. Po spotykaniu go w kilku ostatnich dniach, moje emocje były w każdym miejscu, niekontrolowane i robiące sztuczki z moim ciałem i umysłem, które pragnęłam, aby odeszły. Mały krok, który zrobiłam w ciągu kilku ostatnich miesięcy zniknął tak szybko, że nawet nie miałam czasu mrugnąć, lub zrozumieć co się dzieje w moim otoczeniu.

Czułam jakby na moim lewym ramieniu był anioł, a na prawym diabeł, uśmiechając się do mnie, zza siedzenia na kanapie, płaczącej i myślącej o wszystkich tych rzeczach, które mogłam zrobić inaczej. Ale czy naprawdę? Czy cokolwiek, co zrobiłam zmieniłoby wszystko? Czy Justin zmieniłby się w maniaka czy byłby taki sam? Następnie przemówił anioł, że zrobiłam dobrą rzecz, że bez względu, co bym zrobiła to prowadziłoby do zerwania w ten, czy inny sposób.

Mój umysł był w chaosie z tymi wszystkimi myślami krążącymi wokół jak tornado. Chciałam z nim porozmawiać, chciałam wysłuchać tego, co miał do powiedzenia i zobaczyć, czy jest dla nas naprawdę szansa, aby znowu być razem czy już na zawsze będziemy podążali innymi ścieżkami - ta myśl łamie mi serce. Inna strona mnie jest przerażona i obawiająca się jego słów, że nie chcę ich słuchać, wiem, że jego słowa zniszczą mnie bez względu na to co powie, ale co jeśli to wszystko sprowadza się do tego samego ponownie? On zmieniający się w maniaka i my ponownie zrywający, nie byłabym w stanie przejść przez kolejne zerwanie.

Gdy wzięłam kolejną łyżkę swoich ulubionych lodów, Ben&Jerry's, usłyszałam pukanie do drzwi, które przerwało ciszę w moim mieszkaniu.  Marszcząc brwi wstałam z kanapy, odkładając na stół lody i podchodząc do wejścia, a zimna podłoga przyprawiała mnie o dreszcze. Stojąc na palcach, spojrzałam przez obiektyw, aby zobaczyć, kto był po drugiej stronie, gdy ujrzałam, że to on - moje serce zabiło mocniej.

Oddech uwiązł mi w gardle, gdy spoglądałam na Justina stojącego po drugiej stronie, a jego głowę opatulała siwa czapka, zaś cały był ubrany na czarno, spoglądał w dół na podłogę mrucząc coś, czego nie mogłam zrozumieć.

- Zoe, otwórz, proszę. - Brzmiał tak wrażliwie i widać było, że był pełen bólu, gdy uniósł wzrok. Mimo, że nie mógł mnie zobaczyć wciąż czułam między nami więź, która wybuchała w nas, kiedy spoglądaliśmy sobie w oczy. Zawsze czułam, jakby Justin spoglądał prosto w moją duszę, mogłabym mieć na sobie zimową kurtkę i spodnie a wciąż czułabym się naga, gdyby spoglądał w moje oczy z adoracją i miłością.

- Wiem, że jesteś domu. Proszę, nie ignoruj mnie, chcę po prostu porozmawiać, sprawić, aby było lepiej.

Biorąc głęboki oddech, położyłam dłoń na klamce, powoli ją obracając.

Na początku po prostu patrzyliśmy na siebie, nie mówiąc słowa. To było tak jakby żadne z nas nie wiedziało co naprawdę powiedzieć i było przerażone, aby nie sprawić, by było jeszcze gorzej.

- Jak dowiedziałeś się, że tutaj mieszkam? - Mój głos był niemal niemożliwy do usłyszenia. Nie byłam tak nerwowa przy Justinie od czasu, gdy uprawialiśmy po raz pierwszy seks. Pamiętam to tak dokładnie, jak sprawił, że czułam się, jakbym była jedyną osobą na świecie, która się liczyła i to, że to co mieliśmy było bardziej wyjątkowe niż kiedykolwiek słowa byłyby w stanie to opisać. Po raz pierwszy w życiu czułam się kochana.

- Zobaczyłem to dziś w twoim biurze. - Jego głos był tak wstrząśnięty, jak i mój, o ile nie bardziej. Gdy spoglądał na mnie, jego oczy ukazywały nieznośną ilość bólu, wysyłając mi tym samym dreszcze na plecach. - Naprawdę chciałem cię zobaczyć.

- Och, okej. - Przełknęłam spoglądając na swoją stopę, na której miałam różową skarpetkę, którą dała mi Lydia na ostatnie urodziny. Mój strój był daleko od dobrze wyglądającego, a na policzkach były ślady łez, niemal wyglądałam jak bezdomna. Mimo, że Justin widział mnie w gorszych stanach, jak ten gdy miałam grypę żołądkową i moje całe ciało było zielone.

- Mogę wejść? - Zapytał po kolejnej minucie kompletnej ciszy, słyszalne były tylko nasze nierówne oddechy w korytarzu. Pokiwałam głową, bez najmniejszego wahania, chociaż nie zrobiłam tego celowo. Justin zawsze miał nade mną pewną władzę; nigdy nie byłam za dobra w mówieniu mu nie. To jest po prostu coś z tymi piwnymi oczami, co wciąga i sprawia, że zatrzymuję się, nie mogąc wyobrazić sobie jakie było życie zanim spojrzał na ciebie.

Cofając się do środka, pozwoliłam, aby przeszedł obok mnie, jego znajomy zapach rozprzestrzenił się w powietrzu, gdy wszedł w ciemność mieszkania. Przez chwilę pomyślałam o włączeniu świateł, ale wiedziałam, że sprawiłoby to wszystko dziwniejszym, tak jak gdy przy pierwszym seksie gasi się światła, aby poczuć się bezpieczniej - bo wciąż jest się niepewnym siebie.

- Pozwól mi zgadnąć, smak tych lodów to Hald Baked? - Zapytał, a na jego ustach pojawił się uśmiech, gdy spoglądał na stolik, który stał przed kanapą. Ja stałam po jego prawej stronie i z tej pozycji widziałam tylko jego profil.

Pokiwałam głową. - Oczywiście, jakby inaczej?

- Nie kupiłaś innego smaku, od czasu kiedy zaczęliśmy spotykać się jakoś pięć lat temu i za każdym razem gdy kupowałem inny to nawet nie próbowałaś. Dla twojej informacji, przegapiasz wiele świetnych smaków. - Odwrócił się, by na mnie spojrzeć, a na jego ustach pojawił się uśmiech.

Kręcąc głową, jak uparte dziecko, które odmawia jedzenia zieleniny, skrzyżowałam ramiona. - Cóż, dziękuję za informację, Justin, ale nie ma sensu dawać szansy i zmieniać zdania. Half Baked zawsze i na wieki będzie moim ulubionym smakiem, nic tego nigdy nie zmieni.

Chichocząc pod nosem, pokręcił głową, gdy usiadł na kanapie. Kładąc łokcie na oparciach, pochylił głowę do ręki i westchnął. - Wiesz, zabawną rzeczą jest to, że mówiłaś to samo o naszym związku i spójrz na to. Zmieniłaś to na życie singla i bycie nieszczęśliwą. Nie powinnaś mówić rzeczy, których nie masz na myśli całym sercem, to może zranić ludzi wokół ciebie.

Moje usta opadły, nie mogąc uwierzyć w słowa wychodzące z jego ust. - Myślisz, że wybrałam to, aby być sama i nieszczęśliwa, Justin? Naprawdę? Naprawdę w to wierzysz?

Spoglądając zza kolana, spojrzał w moje oczy, a w jego orbitach odbijały się różnego rodzaju emocje. - Dlaczego nie miałbym w to uwierzyć? Rzuciłaś mnie, czyż nie? Wyrzuciłaś nasz związek za okno, jakby ostatnie trzy lata nigdy nie miały miejsca.

- Nie możesz mówić poważnie? - Krzyknęłam, unosząc ręce w powietrze. - Zerwanie z tobą było ostatnią rzeczą na ziemi, którą chciałam zrobić.

- Więc dlaczego to zrobiłaś? Nikt cię do tego nie zmusił, prawda? - Powiedział głośno, żyła na jego szyi stawała się widoczna.

- Nie, w rzeczywistości ktoś mnie zmusił. I będąc bardziej dokładną, to ty mnie zmusiłeś. Sprawiłeś, że moje życie było przez pięć miesięcy piekłem i nie mogłam znieść bycia z kimś kto imprezował i spotykał się z różnymi ludźmi, którzy byli ważniejsi niż dziewczyna i prawdziwi przyjaciele.

- To nie jest wystarczająco dobra wymówka, Zoe. Mogłaś mi powiedzieć to co teraz i zmieniłbym się, wiesz, że słucham tego co mówisz.

Śmiejąc się, odwróciłam się, nie będąc w stanie już na niego patrzeć, gdy frustracja przejmowała mnie i nie byłam w stanie być spokojną.

- Nie wystarczająco dobra wymówka? Żartujesz sobie? Przez cały czas cię nie było, praktycznie wtedy już wiodłam samotne życie, i kiedy już byłeś to byłeś zjarany lub pijany, co wiedziałeś, że nienawidzę, biorąc pod uwagę moje dzieciństwo. - Czułam jak łzy palą mi oczy, gdy obrazki ze wspomnieniami zalały mój umysł, okropne rzeczy, o których chciałam zapomnieć i aby zniknęły z moich myśli. - I powiedziałam ci, jak sprawiłeś, że upadłam i nie czułam się już bezpiecznie w twoim pobliżu, ale prawdopodobnie nie pamiętasz, bo byłeś pijany, gdy ci to mówiłam.

- Gdybyś była przy mnie przez dłuższą chwilę zobaczyłabyś, że wróciłem do normalności i wszystko byłoby takie jakby nic się nie wydarzyło. Nie powinnaś się na nas poddawać!

- Jesteś kurewsko głupi w tej chwili, zachowujesz się tak, zanim z tobą zerwałam. Nie możesz mnie o to obwiniać; ja tylko starałam siebie i swoje zdrowie chronić przed spadnięciem w ciemność, w której już kiedyś byłam. Zachowujesz się jak arogancki dupek i szczerze mówiąc nie rozumiem, jak mogłam się w tobie zakochać. - Justin wzdrygnął się na moje ostatnie słowa, a ból był widoczny w jego oczach.

Wstając podszedł do mnie, znacznie nade mną górował, gdy stał tylko kilka centymetrów dalej. Położył swoją dłoń na moim policzku, delikatnie go pocierając i spoglądając mi w oczy, a łzy zaczęły spływać po moich policzkach. - Znasz mnie lepiej niż ktokolwiek inny, Zoe. I wiesz, że nigdy nie zaszedłbym tak daleko, aby zranić cię tak, aby powtórzyć twoją przeszłość, nigdy nie umieściłbym cię w tej pozycji. - Brzmiał tak szczerze, jak stary Justin, mój Justin.

- Może to wiem, ale powinieneś zrozumieć, że byłam przerażona twoim zachowaniem i ja czułam, że to nadchodzi. Wiem, że nigdy nie zraniłbyś mnie w taki sposób. Ale nie jestem pewna, czy wtedy w tamtym stanie czy by się nie stało, nie znalazłam żadnej innej opcji i musiałam zerwać.

Pokiwał głową, jakby zrozumiał to co powiedziałam i zgodził się z moimi słowami. Wyglądał na tak zranionego, jak ja się czułam w środku, gdy spoglądał mi w oczy. - Ale teraz jestem starym sobą, Justinem, w którym zakochałaś się w szkole średniej. Jestem tym facetem, który sprawił, że twoje nogi drżały od przyjemności i sąsiedzi narzekali na twoje krzyki, ciągle. Jestem facetem, który zawsze będzie w twoim sercu, więc proszę wróćmy do normalności, zapomnijmy o tym wszystkim i zachowujmy się jak my, znowu? - Jego głos  był zalotny i jakby rozbawiony. Wydawał się fałszywy.

To prawie zadziałało - słowa Justina o przyjemności, do której mnie doprowadził, niezliczoną ilość razy pod nim - schowek woźnego w szkole średniej, szafki kuchenne, łazienki na setkach imprez, prysznic, jego łóżko, moje łóżko, przymierzalnia w Victoria Secret i nie zapominając o jego ulubionym, tylne siedzenie jego czarnego Range Rovera - ale to nie zadziałało, ból który mi zadał był zbyt wielki, abym odpuściła.

Przewracając oczami, odepchnęłam jego ramię, sprawiając, że między nami zrobiło się więcej przestrzeni. - Chcę żebyś wyszedł. Jeśli naprawdę myślisz, że te słowa wszystko naprawią i sprawią, że ci zaufam to się cholernie mylisz. Więc proszę Justin, idź - zostaw mnie samą, a gdy będziesz miał mi do powiedzenia coś wartego mojego czasu to zrób to - wiesz gdzie mnie znaleźć.

- Czy nie możemy tego ominąć? Chodzi o zrozumienie. - Odwrócił się ode mnie, spoglądając na kanapę wypełnioną poduszkami i kocem. Wokół nas wciąż było ciemno, a jedyne światło pochodziło od telewizora i dwóch świec, które znajdowały się na stoliku.

Ogarnęła mnie złość i frustracja, kiedy spoglądałam na plecy Justina. Jak mógł coś takiego mówić? Zachowywać się tak? Czy to wszystko co się między nami wydarzyło nie przeszkadza mu chociaż w najmniejszym stopniu? Czy przejmował się przez cały ten czas, gdy się rozstaliśmy, a ja popadłam w pewnego rodzaju depresje, nie wiedząc, co zrobić ze swoim życiem, aby ruszyć na przód?

- Teraz zachowujesz się jak prawdziwy dupek Justin i ranisz mnie, więc jeśli nie masz nic dobrego mi do powiedzenia to proszę wyjdź.

Przełykając, Justin spojrzał na mnie. Jego oczy pokazywały nic oprócz zmieszania i bólu, ale było coś w tym, do czego nie mogłam się przeczepić, nie mogłam zrozumieć powodu jego zachowań.

I z tym Justin odwrócił się i wyszedł z mieszkania. Gdy mijał czas łzy zaczęły spływać po moich policzkach.
***
CZYTASZ = KOMENTUJESZ

7 komentarzy: