poniedziałek, 5 października 2015

Rozdział II

- Wyglądasz w tym niesamowicie, kochanie. - Powiedział Justin, gdy przyciągnął mnie bliżej siebie, przyciskając ciasno nasze biodra. Czułam go. Miałam na sobie kapelusz i tylko dziany sweter z majtkami. Staraliśmy się ogarnąć ubrania, które mieliśmy wziąć na naszą coroczną wycieczkę na narty do Aspen. - Powinnaś przez cały czas tak chodzić. Bez swetra. - Mrugnął, a na jego ustach pojawił się uśmiech, gdyż wiedział, że oddziałało to na mnie tak samo, jak na niego.

- Miałam nadzieję na to, że powiesz, iż seksownie, ale hej niesamowicie nie jest takie złe. - Wzruszyłam ramionami, przygryzając dolną wargę i spoglądając na swoją stopę, poruszając palcami. Mimo wszystko Justin wciąż sprawia, że się rumienię i czuję jak mała niewinna dziewczynka, która nigdy nie była dotykana. Ale ja byłam daleka od bycia niedotkniętej, Justin był pewien odkrywania i badania każdego centymetra mojego ciała.

- Och, zaufaj mi kochanie, jesteś seksowna. Seksowna jak diabli. Jak mogę być takim szczęściarzem? - Przeniósł swoje dłonie z moich bioder na tyłek i ścisnął go. Pisnęłam. Jego pytanie było głupie. Justin zawsze był czarujący, marzeniem każdej dziewczyny. Odpowiednio zły, by wyglądać gorąco, ale wciąż był romantykiem. Kiedy upadłam w siłowni na brzuch, gdzie miał trening koszykówki, w szkole średniej, byłam bardziej niż pewna, że umrę ze wstydu. Nie pomogło to zniknięciu zaczerwienienia z moich policzków, kiedy szkolny przystojniak podszedł do mnie i zapytał, czy wszystko w porządku. Pomógł mi wstać i zmusił, abym poszła do pielęgniarki, aby upewnić się, że jest okej. Po wszystkim tym co się wydarzyło w mniej niż trzy miesiące stałam się dziewczyną, która ustatkowała Justina Biebera. Więc pytaniem nie było, jak mógł być takim szczęściarzem, tylko jak ja mogłam być taką szczęściarą?

- Hej, jesteś? - Pokręciłam głową, aby wybudzić się ze wspomnienia i uśmiechnęłam do niego, kiwając głową.

- Tak, cofnęłam się w czasie do wspomnień. - Oplotłam ręce wokół jego szyi, przyciągając go bliżej, aby móc pocałować go w policzek.

- Naprawdę? Do jakiego? - Justin zawsze chciał znać każdą myśl, która pojawiła się w mojej głowie. Uważałam to za słodkie, ale czasem również i irytujące, biorąc pod uwagę to, że jego wygląd i ciało sprawiało, że myślałam o wielu nieodpowiednich rzeczach, o których zawsze dowiadywał się przez swoją ciekawość. 

- Gdy pierwszy raz się spotkaliśmy. - Zarumieniłam się. Wciąż uważam to za żenujące. Jego cała drużyna to widziała, w pierwszy dzień w szkole. Lepszy początek jest trudny do znalezienia. Na początku byłam pewna, że założył się ze swoim znajomym, klasyczny filmowy banał - starając się dobrać do majtek nowej dziewczyny szybciej niż ktokolwiek inny, ale okazało się, że tak nie było. I byłam za to wdzięczna.

- Och, kiedy upadłaś i sprawiłaś, że cała drużyna pękała ze śmiechu? - Przewróciłam oczami, ukrywając czerwoną twarz w jego szyi. - Byłaś wtedy tak cholernie niewinna, ale nie przeszkadzało mi to, by być tym, który ci to zabierze. Cholera, byłaś taka urocza i nieśmiała przez cały czas. Nigdy nie pomyślałbym, że rzeczywiście chciałabyś ze mną się spotkać.

- Ty naprawdę myślisz, że odrzuciłabym randkę z najgorętszym i najpopularniejszym kolesiem ze szkoły? Może i byłam nieśmiała, ale nie byłam głupia, nie traci się takiej szansy. - Uśmiechnął się i chwycił moją wargę między jego. Puszczając ją z ugryzieniem.

- Jestem zadowolony, że tego nie zrobiłaś. To nie tak, że pozwoliłbym ci zrobić coś innego, ale nie musiałem cię nawet błagać. - Zachichotał, następnie szybko oblizując wargi, a potem uśmiechając się. Jego usta były idealne do moich, jakby zostały stworzone dla siebie.

- Ja też.

- Kocham cię, księżniczko. - Uśmiechnęłam się od ucha do ucha, gdy powiedział moją ulubioną ksywkę. 

- Też cię kocham.
-
Bycie odrobinę zdenerwowaną jest czymś dobrym, a przynajmniej tak mi powiedziano - niemal drżałam, gdy szłam w stronę adresu, który wysłał mi pan Bass. To była moja pierwsza większa praca, którą miałam wykonać w Nowym Jorku i ogarnął mnie niepokój przed tym, by pokazać swoją najlepszą stronę. Nawet nie pomyślałam o moim ukochanym Justinie, od kiedy obudziłam się rano, co zdarzyło się po raz pierwszy, od kiedy zerwaliśmy, co miało miejsce trzy miesiące temu.

Weszłam do budynku o 8:34. Opuściłam swoje mieszkanie mając wiele wolnego czasu, obawiając się spóźnienia i wywołania złego wrażenia.

- Panna Rivera? - Kobieta z czerwonymi włosami, które najwyraźniej nie były naturalnymi, zapytała mnie zza biurka w recepcji. Uśmiechnęła się szeroko w moją stronę, spoglądając na mój strój, jakby szukała jakichś wad. Spojrzałam w dół na siebie, byłam ubrana zupełnie normalnie jak na fotografa w Nowym Jorku, para ciemnoszarych dżinsów z przetarciami na kolanach wraz z białą koszulką, przez którą widać było czarny koronkowy stanik. Miałam także na sobie parę butów od Nike, a także ulubioną skórzaną kurtkę.

- Tak? - Kobieta z czerwonymi włosami wyglądała na zdenerwowaną, jakby to było ostatnie miejsce, w którym chciała spędzić swój dzień.

- Pan Bass zobaczy się z panią o 9:15 na 35 piętrze, a do tego czasu chce, abyś poszła do studia i poczekała, aż da ci wskazówki dotyczące sesji. - Spojrzała na mnie, jakby nie wierzyła w to, abym była na tyle sprytna, aby zrozumieć jej słowa. Co ja jej kiedykolwiek zrobiłam?

- Okej. Życzę miłego dnia. - Powiedziałam starając się być miłą dla czerwonowłosej kobiety, która nie zrobiła nic oprócz obdarzenia mnie wrogim spojrzeniem w ciągu ostatnich trzech minut. Czy Bóg, lub ktokolwiek kto decyduje o wszystkim, po prostu nie może pozwolić mi przeżyć jednego dnia bez czucia się źle lub bycia przygnębioną?

Po przybyciu do studia od razu zabrałam się za ustawianie. Po chwili na swoim miejscu stało oświetlenie, tak jak i aparat. Stanęłam na palcach, aby wszystko było idealnie. Byłam już gotowa, aby zacząć sesję. Wyszłam ze studio na chwilę tylko po to, aby kupić sobie kawę z maszyny, podobnej do tej, którą mamy w biurze, choć miała lepsze cappuccino - kiedy usłyszałam głos, głos który potrafiłabym rozpoznać w tłumie setek rozmawiających ludzi. Było to tak, jakby nożem zarżnięto mi brzucho. To nie mógłby być on? Dlaczego był tutaj? Nie, to nie był on. Starałam siebie samą przekonać, że to nie może być on. Cóż, przynajmniej to wyjaśnia, dlaczego nazwisko Davida brzmiało tak znajomo...

- Dziękuję za ostatnią noc, było wspaniale. - Powiedziała flirtującym głosem kobieta. Czy to nie Saige? Proszę Boga, aby to był tylko koszmar.

Stałam przed studiem widząc jedynie plecy dwójki osób, które bardzo dobrze znałam. Nie mogłam się ruszyć, ledwo oddychając, wpatrywałam się widząc ciemność, aż pojawiła się ręka na moich plecach i kolejny znajomy głos wypowiedział moje imię.

- Zoe Rivera, cóż za zaszczyt mieć ciebie tutaj, jestem zachwycony mogąc cię w końcu poznać. - Dłoń Davida Bassa na moich plecach była zimna, gdyż były jedynie przykryte cienkim materiałem koszulki. Znajomy dreszcz przeszedł przeze mnie.

To właśnie wtedy poczułam przeszywający wzrok spoglądający na mnie, tak nachalnie, iż myślałam, że wejdzie w moją skórę i pozostawi trwałe ślady. Bardzo chciałam spojrzeć w jego stronę, tylko zobaczyć, czy ma się w porządku, ale wiedziałam, że jedno spojrzenie było o jednym za dużo i zatrzymałabym się, sparaliżowana jego piękną twarzą, nie będąc w stanie oderwać wzroku od niego.

Zignorowałam go, jego spojrzenie - jedna z moich najtrudniejszych misji, od kiedy wyjechałam z Los Angeles, i zamiast tego odwróciłam się i spojrzałam na Davida. Był to mężczyzna w średnim wieku z ciemnymi włosami, brodą i dużym uśmiechem, który sprawiał, że wokół jego ust były widoczne zmarszczki. Jego oczy były miękkie, dające gwarancję bezpieczeństwa, zaś na sobie miał ubrania od Armaniego, prawdopodobnie warte więcej niż cała moja szafa.

- Panie Bass, to zaszczyt być tutaj. Dziękuję bardzo za ofiarowanie mi w tym swojego zaufania. - Jego wzrok wciąż spoczywał na mnie. Przejechałam dłonią w górę i w dół po moim udzie, aby pozbyć się przepocenia, zanim uścisnęłam dłoń Davida.

- Twoja prace prace są niesamowite, Saige opowiadała mi o tobie, od kiedy zaczęłaś pracować w NY Mix. - Nie miałam teraz wyboru, musiałam odwrócić się w kierunku, w którym wskazywał swoją dłonią, tam gdzie znajdował się Justin i Saige.

Poczułam jak oddech uwiązł mi w gardle, gdy się odwróciłam. Tam był, miłość mojego życia, której nie widziałam od trzech miesięcy. Mężczyzna, który sprawił, że moje szare dni zmieniły się w kolorowe. Justin stał blisko Saige, albo to Saige stała blisko Justina, nie mogłam stwierdzić. Wyglądał na sparaliżowanego, tak jak ja czułam się, kiedy nasze spojrzenia się spotkały, jakby nie mógł uwierzyć, że stałam prosto przed nim.

- Zoe? - Wypowiedział moje imię, wypuszczając drżący oddech. Mimo wszystko powiedział to tak cicho, że ani David ani Saige nie mogli tego usłyszeć. Może nawet tego nie powiedział? Może sobie to wyobraziłam, bo tak bardzo tęskniłam za słyszeniem swojego imienia wychodzącego z jego ust. Postanowiłam go zignorować, chcąc spróbować i przekonać go, że ruszyłam na przód i całkowicie o nim zapomniałam, mimo, że prawda była całkowicie przeciwna.

- To bardzo miłe z twojej strony, Saige. - Brzmiałam nadzwyczaj miło, gdy spojrzałam prosto w jej oczy. Mój głos utrzymywał zimny ton, mając przeczucie, że było coś więcej między Saige i Justinem, niż widziałam. Justin miał swój wzrok przyczepiony do mojej twarzy, jakbym była Beyonce, której był największym fanem.

- Jesteś bardzo utalentowana Zoe, zasługujesz aby świat się o tobie dowiedział. - Jej głos brzmiał jak wymuszony, niemal fałszywy. Czy wiedziała o mnie i Justinie? Przez chwilę panowała cisza i nikt nie wypowiedział nawet słowa. Czułam napięcie rosnące pomiędzy mną, a Justinem, mając nadzieję, że pozostała dwójka w pomieszczeniu tego nie zauważy.

- Nie przedstawisz mnie, Bass? - Powiedział Justin zmieniając taktykę od spoglądania na mnie do zmuszenia, abym z nim porozmawiała.

- Och, mój błąd, przeważnie wszyscy siebie znają. - Pokręcił głową, jakby mówił sobie, że był głupi zapominając. David wydawał się mężczyzną, który nie oszalał, mimo swojego wielkiego sukcesu. - Zoe to jest jeden z moich głównych modelów, Justin Bieber. Słyszałaś o nim? Ostatnio wziął udział w dużej kampanii dla Calvina Kleina. - Uśmiechnął się dumnie. Założę się, że nie łatwo było go zarezerwować i dostać skoro jest na szczycie modelingu, musi być naprawdę świetny w tym, co robi.

Przełknęłam ślinę, która uformowała się w dole mojego gardła, gdy zdjęcia Justina z sesji Calvina Kleina pojawiły się w mojej głowie - wyglądał na nich tak idealnie i nie chciałam wówczas niczego bardziej niż być z nim, aby to świętować. To było jedno z jego marzeń, od kiedy był nastolatkiem - aby wystąpić w reklamie Calvina Kleina. Byłam w drodze do domu ze szkoły, kiedy zobaczyłam reklamę i poczułam niesamowitą dumę ogarniającą moje ciało, mimo tego, że zerwaliśmy i już dłużej nie był mój. Wciąż miałam chęć niezliczoną ilość razy, aby po prostu do niego zadzwonić i powiedzieć mu, że jestem z niego dumna, ale nie miałam odwagi.

Cóż, przynajmniej nie do gadania.

Dzwoniłam do niego wiele razy w czasie, kiedy się rozstaliśmy - on robił to również. To było po prostu tak, że nie rozmawialiśmy, panowała tylko i wyłącznie cisza, a jedynym dźwiękiem były nasze oddechy. Rozmowy zawsze kończyły się z tym, że to ja się załamywałam i rozłączałam.

Może powinnam udawać, że nigdy o nim nie słyszałam? Tak byłoby znacznie łatwiej.

- Właściwie to nigdy o nim nie słyszałam. - Uśmiechnęłam się, gdy zobaczyłam, jak dumna twarz Justina zmienia się w zmieszaną, nie mógł uwierzyć w to, co mówiłam. Był przyzwyczajony do tego, że wszystko szło po jego myśli, a mówienie to co ma robić nigdy mu nie pasowało - poza mną, byłam jedyną, którą kiedykolwiek słuchał. Ludzie mu przez całe życie nadskakiwali, więc czuł się zraniony, gdy tak nie było. Był taki aż nie byliśmy razem, bardzo się zmienił. - Calvin Klein? Wow, to coś dużego, gratuluję. - Uśmiechnęłam się i przez chwilę pomyślałam, że zauważyłam jego zranienie, gdy spojrzał na mnie. Nagle poczułam, że żałuję, ale nie mogłam pozwolić, by znowu wygrał.

Unosząc swoją lewą brew, jakby chciał powiedzieć - naprawdę chcesz grać w tą grę? - wyzwał mnie i skrzyżował ręce.
- Dziękuję, księżniczko. - I tak jak zawsze, miał mnie tam, gdzie chciał w przeciągu uderzenia bicia serca. Poczułam, jak łzy pojawiają się w moich oczach, gdy spoglądał na mnie, byłam na skraju załamania, chciałam przytulić go, aby znów poczuć się bezpiecznie, ale przerwano mi.
- Przepraszam za spóźnienie, był korek. - Do studia wszedł ciemnoskóry facet mający dwadzieścia parę lat. Ubrany był w jasnoniebieskie dżinsy i siwy podkoszulek. Wyglądał jak typowy model i facet, którego można znaleźć każdego ranka w łóżku Dylana.

David przedstawił mnie chłopakowi - nazywał się Lucas Hill. Wszystko po tym wydaje się być rozmyte, jak wtedy gdy spogląda się na zdjęcia z zeszłej imprezy i zdajesz sobie sprawę, że niczego nie pamiętasz. Przez cały dzień pracowałam, nawet nie zadając sobie trudu, aby zjeść obiad, ponieważ wiedziałam, że to przyprawiłoby mnie o brak koncentracji i chciałam tego uniknąć w pracy z tak dużym i ważnym klientem.

Byłam w środku zmieniania ustawień w aparacie, kiedy poczułam rękę z tyłu pleców, natychmiast przeszedł przeze mnie dreszcz. Lucas poszedł do garderoby, aby się przebrać, a David i Saige wyszli, aby porobić coś innego, innymi słowami, byłam teraz sama z Justinem, znanym także jako miłość mojego życia, która ostatnio zgniotła moje serce. Zrobiłam krok do przodu, uwalniając się od jego dotyku i odchodząc od chęci odwrócenia się i pocałowania go.

- Zoe? - Ton jego głosu był ostrożny, jakby obawiał się, że mnie zrani. Zamknęłam oczy, czując jak jego palą dziury w moich plecach. - Zoe, możemy porozmawiać?

Tak! - Nie.

- Musisz mnie wysłuchać, zaufaj mi, nie chciałem aby to się stało. - Niemal brzmiał niepewnie i niemal mu uwierzyłam. Niemal. 

- To bzdury i wiesz to, więc wiesz co? Nie próbuj nawet i nie rozmawiaj ze mną, nie chcę cię widzieć. - Powiedziałam wciąż stojąc do niego plecami. Byłam tak wrażliwa, że wiedziałam, iż tylko jedno spojrzenie wystarczy, abym się poddała. Prawdą jest, że nie pragnęłam niczego bardziej niż rozmowy z nim, śmiania się z nim, leżenia z nim w łóżku rozmawiając o naszych marzeniach, nie pragnęłam niczego bardziej niż być znowu jego.

Zaśmiał się i pokręcił głową. - Wiesz, dlaczego nie chcesz, żebym z tobą rozmawiał? - Przełknęłam ślinę, czując jak się do mnie zbliża. - Wiesz, że ulegniesz pokusie, wiesz, że nie możesz trzymać się ode mnie z daleka, bo wciąż mnie kochasz, zawsze kochałaś i zawsze będziesz. - Zamknęłam oczy, próbując wymazać to, co właśnie powiedział, wiedząc bardzo dobrze, że jego słowa były prawdziwe.

- Cóż, czy nie jesteś tak pewny siebie, jak zawsze... - Skrzyżowałam ramiona, patrząc prosto na białą ścianę - tło do zdjęć, które zrobiliśmy. Do tej pory zrobiliśmy zdjęcia w ubraniach, a kolejne będą już bez koszulki - z i bez dżinsów. Wiedziałam, że widząc Justina w jego, teraz słynnej, bieliźnie Calvina Kleina sprawi, że stanę się galaretką, i gdyby dotknął mojego ramienia błagałabym go o przyprawienie mnie o orgazm.

Odchrząkując, wziął krok do przodu - pozbywając się przestrzeni między nami i dotykając swoim brzuchem moich pleców, była to znajoma dla nas pozycja. - Zawsze jestem pewny siebie, kiedy wiem, że mam rację.

- Tak? - Odwróciłam się, ignorując głos w mojej głowie krzyczący 'ODEJDŹ STĄD'. - Dlatego z tobą zerwałam, prawda? Bo wciąż kocham cię niesamowicie mocno, ale hej, nie mam potrzeby, aby być twoją dziewczyną. Tak, to ma sens, nie sądzisz? - Przełknęłam ślinę z nerwów, która wciąż się formowała w moim gardle, gdy Justin spoglądał na mnie, nie śmiąc odwrócić wzroku - jakbyśmy grali w jakiegoś rodzaju grę, ta osoba, która odwróci, przegrywa.

- Nie graj głupiej, Zoe. Oboje wiemy, że zerwałaś ze mną, bo cię zraniłem, nic innego. Nie dlatego, że już mnie nie kochasz.

- Dlaczego to zrobiłeś? - Spojrzał na mnie, biorąc każde słowo, które powiedziałam z ostrożnością. - Dlaczego mnie zraniłeś? Dlaczego sprawiłeś, że z tobą zerwałam, kiedy to była ostatnia rzecz, której bym chciała? Dlaczego? - Czułam jak łzy pieką moje oczy. Justin nie zareagował tak, jak myślałam; sądziłam, że zacznie zachowywać się tak jak w LA, że będzie krzyczeć, rozrzucać rzeczy i wariować. Ale tak się nie stało, był spokojny i słuchał tego, co mówiłam, jakby to była najważniejsza rzecz na świecie.

- Moim zamiarem nie było zranienie ciebie, zaufaj mi. - Tak bardzo chciałam mu wierzyć, chciałam mu wybaczyć, zapomnieć o tym co się kiedykolwiek wydarzyło - wrócić do czasu, gdy byliśmy razem. - Jeśli mi pozwolisz wyjaśnić, obiecuję, że zrozumiesz.

- Nie widzę w tym sensu, Justin. Co jest skończone to jest skończone - nic tego nie zmieni. - Skłamałam; cokolwiek mówisz jest lepsze niż niesłyszenie twojego głosu.  
***
I oto kolejny rozdział. Dziękuję bardzo za komentarze. Może nie ma ich zbyt wiele, ale to zawsze coś i wiele dla mnie znaczy. Jesteście kochani. Oczywiście następny rozdział w poniedziałek. Jeśli czytacie bloga pozostawcie po sobie jakiś znak, np w postaci kropki lub serduszka. A no i wyraźcie opinie o tym rozdziale. 

10 komentarzy:

  1. To jest na prawdę świetne... Jest to fajnie napisane:) tak uczuciowo i aż można poczuć ich emocje :)
    Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :))

    OdpowiedzUsuń
  2. To dopiero drugi rozdział a ja już wiem, że to jedno z moich ulubionych ff. Pisz dalej bo jesteś świetna, naprawdę :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ej to tłumaczenie jest boskie :D wkręciłam się :D

    OdpowiedzUsuń
  4. wiedzialam ze to bedize Justin ! :-) czekam na nastepny :D

    OdpowiedzUsuń
  5. jaram sie tym mega wiec laska tłumacz rozdziały jak najszybciej hah

    OdpowiedzUsuń
  6. O Boże Mega. Niech ona go wysłucha !! Mam nadzieje, że wrócą do siebie.
    Zapraszam http://what-do-you-mean-baby.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Kocham to tłumaczenie♥♥

    OdpowiedzUsuń