poniedziałek, 21 września 2015

Prolog

Rozbite szkło było rozsiane po całym mieszkaniu. Wyglądało to tak, jakby bomba wybuchła w środku salonu pozostawiając po sobie wiszące na opak obrazy, poduszki na podłodze, stół stojący w innym miejscu i płacz wypełniający pomieszczenie. Napięcie w powietrzu było tak grube, że można było je czuć własnymi rękami. 

Siedząca w kącie pokoju,  Zoe Rivera, zwinęła się w kulkę - płacząc, kiedy miłość jej życia przewracała całe mieszkanie do góry nogami, zachowując się jak wariat. Trzęsła się ze strachu z powodu tego, co nadejdzie, strachu z powodu przeszłości tak przeraźliwej, powtarzającej się, że w tym momencie wolałaby aby ziemia ją połknęła i poczekała, by zobaczyć co się stanie. Znała już tą scenę przed sobą; to była typowa scena z czasów, kiedy dorastała - pamięć o jej przeszłości wciąż była świeża, po tych wszystkich latach.

Łzy spływały w dół po jej twarzy i starała się jak najbardziej kontrolować swój oddech i być spokojną, starając się odzyskać mowę, aby przemówić do niego, by wyjaśnił jej swoje zachowanie - oczekując tego, po tym przez co musiała przez niego przejść w ciągu ostatnich tygodni, było to czymś, na co zasłużyła. 

- Dlaczego się tak zachowujesz? - Drżała będąc na granicy załamania. - Co w ciebie wstąpiło? - Jej głos nie ukrywał jej bólu bądź obawy, co czuła do mężczyzny przed sobą. Nie mogła znieść widoku ludzi, których kocha w bólu, który wiedziała, że czuje, mogła zobaczyć to za każdym razem w jego oczach, gdy spoglądał na nią, nawet jeśli trwało to sekundę - ale tak właśnie dobrze go znała, na zewnątrz i w środku oraz z tyłu, każdy pojedynczy szczegół w nim był jej znany. Mimo, że ból w jego oczach był widoczny i wiedziała, że był na szczycie załamania, jeszcze nie odkryła powodu tego wszystkiego, co spowodowało całą tą sytuację, co sprawiło, że tak bardzo się zmienił w przeciągu ostatniego miesiąca, zmieniając się w kogoś, kogo w ogóle nie znała.

- Co we mnie wstąpiło? Czemu się tak zachowuję? - Wyrzucił ramiona w górę, zrzucając wazon ze świeżymi kwiatami, który kupił jej wczoraj, aby ją przeprosić. Zoe przyjęła przeprosiny i uwierzyła mu, gdy powiedział, że to nigdy więcej się nie powtórzy. Jednakże teraz działo się to samo, co wtedy, wszystko było powtarzane, łamiąc ich oboje w maleńkie kawałki. 

To nie wyglądało tak dla reszty świata, ale tak samo jak załamana była Zoe, on też był. Była miłością jego życia, po prostu był jej. Ból przechodził ciągle przez jego serce, kiedy widział jak ją rani i łamie poprzez swoje zachowanie, było to nie do zniesienia - czuł się, jakby ktoś wyrwał mu serce swoją dłonią, umieszczając je na autostradzie i pozwalając, aby setki samochodów po nim przejechały. Ale nie mógł przestać, nie mógł poradzić nic na swoje zachowanie.

- Nie wierzysz mi, to właśnie we mnie wstąpiło. Wiesz, jakie to uczucie, kiedy osoba którą kochasz bardziej niż cokolwiek w całym świecie, ci nie wierzy? Nie wierzy w twoje słowo i bierze kogoś innego stronę? - Zbliżył się do niej. Zoe stała teraz opierając się plecami o ścianę, przyciskając się niej bliżej, mając nadzieję, że obejmie ją ona i ochroni przed tym co zamierzał zrobić. - Co? Znasz to uczucie, Zoe? Znasz? 

Nie znała.   

Nie wiedziała, jakie to uczucie, bo nigdy tego nie doświadczyła. On zawsze jej wierzył.

- Tak właśnie myślałem. - Przemówił kpiącym tonem, gdy podszedł jeszcze bliżej, a na jej ramionach pojawiła się gęsia skórka. Czuła jak jego oddech - przepełniony alkoholem zmieszanym z papierosami - uderza w jej twarz, ale nie spuściła głowy w dół - potrzeba usłyszenia jego wyjaśnień wygrywała ze strachem przed tym, co mógłby jej zrobić. - Łamiesz mi serce Zoe, w kółko i nawet nie jesteś tego świadoma. 

Krzyknął: krzyknął tak głośno, że myślała, iż pękną okna. Szalał ze złości, a facet, w którym Zoe była zakochana od ponad 3 lat, odszedł - odszedł opiekuńczy, uroczy, kochany, doskonały, wyrozumiały i najlepszy chłopak, o którego mogła kiedykolwiek prosić dziewczyna, zastąpiony przeciwieństwem - niedbałym facetem, który skupiał się na sobie i nikim innym, jedyną ważną rzeczą był jego sukces.

Kolejny krzyk opuścił jego pulchne usta, które całowała zbyt wiele razy, aby to zliczyć, te same usta, które odkrywały każdy kawałek i każdy centymetr jej ciała, usta, które zawsze produkowały najsłodsze słowa zmieniając jej humor w ułamku sekundy, te same usta, które w tej chwili krzyczały przeklinając każdą żyjącą postać na tej plancie. 

Już dłużej nie był sobą. 

Nagle odwrócił się, patrząc prosto w jej oczy - to gest do którego była przyzwyczajona, ale nie tym szkodliwym i nieprzyjemnym spojrzeniem, zazwyczaj spoglądał na nią z uwielbieniem, czystą miłością i pożądaniem, dzięki czemu Zoe czuła, jakby patrzył prosto w jej duszę, widząc każdą niedoskonałość i wadę, którą miała, ale nie chcąc nic w niej zmieniać, ponieważ kochał ją jeszcze bardziej, gdy niczego nie tuszowała, gdy nie ukrywała przez co przeszła - była z nim szczera.

Jego intensywne spojrzenie przyprawiało ją o dreszcze. Podszedł bliżej, tak blisko, że Zoe czuła jego oddech na swoich ustach, a jej własny uwiązł w gardle, zaś jego bliskość sprawiała, że czuła się nerwowo. Uderzył pięścią w ścianę za nią, przez co podskoczyła ze strachu, a jej ciało trzęsło się, następnie opadło na podłogę, chcąc aby ją wciągnęła i pozwoliła na jakiś czas zniknąć, aby mógł wrócić do starego siebie. Jego oddech był nierówny - jakby biegł w maratonie, jego oczy były czarne, pokazujące nienawiść, wstręt, a nawet odrobinę bólu. 

- Proszę przestań, przerażasz mnie. - Zadrżała, obawiając się tego, co się wydarzy, obawiając się, że jej idealne życie rozkruszy się w kawałek i zniknie w cienkim powietrzu, zostawiając ją z niczym - tak jak to było kiedyś, przeszłość której tak bardzo nie chciała powtórzyć, przeszłość, która wciąż nawiedzała ją w koszmarach. 

Ponownie uderzając pięścią w ścianę za nią, przycisnął swoje ciało do niej; było ono pełne alkoholu i dymu tytoniowego, nieprzyjemny zapach. Łzy ponownie zaczęły spływać po jej policzkach, zamazując jej obraz i nawet w tej chwili - jego twarz wciąż wyrażała nienawiść i obrzydzenie. Jednakże widziała również jego opiekuńczą stronę, część go, która kochała ją bardziej niż cokolwiek na tym świecie, co było mu oferowane, nic nie mogło się z nią równać, w ogóle. 

I to ją załamało.

Chciała go nienawidzić, chciała rzucać w niego rzeczami, sprawić, aby czuł ten sam ból, co ona, ale nie mogła, nie potrafiła krzywdzić osoby, która znaczyła dla niej tak wiele, mimo, że powoli niszczył ją i jej życie, które zbudowała - bo serce chce, czego chce.
***
hej! witam was na moim nowym tłumaczeniu, które mam nadzieję, że wam się spodoba. przyznam, że myślę, iż jest ono najlepszym, jakie do tej pory miałam przyjemność tłumaczyć. dajcie znać co sądzicie o prologu, a następny rozdział pojawi się już w przyszłym tygodniu. 

6 komentarzy:

  1. Świetne tłumaczenie :)
    Jestem strasznie zadowolona, że znów tłumaczysz :D
    Do zobaczenia przy rozdziale :)

    OdpowiedzUsuń
  2. prolog jest ciekawy . jestem ciekawa jak to sie wszystko potoczy dalej .czekam na pierwszy rozdzial :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Oo, ciekawie się zapowiada
    Czekam na następny!

    OdpowiedzUsuń
  4. Uu, muszę przyznać, że świetnie się zapowiada. Ciekawe jak dalej potoczy się ich historia, na pewno masz we mnie czytelniczkę! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ale super jagqqutqvwku nie mogę się doczekac następnego

    OdpowiedzUsuń
  6. omg! trafiłam tutaj przez przypadek i się z tego ciesze!

    zapraszam: http://nomorewastingtimee.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń